Po dość średnim weekendzie - oczywiście znów jeden dzień popłynęłam konkretnie - grzeczny poniedziałek. Od samego rana aktywnie, na tyle na ile mogę sobie pozwolić.
Najpierw basen z fizjoterapeutą. Zdąrzyłam się już przyzwyczaić że mocno zaniżam średnią wieku wśród pacjentów na rehabilitacji. Jednak dziś jeden z tych seniorów ostro podniósł mi ciśnienie. Na początku myślałam że po prostu taki dowcipniś z niego - zapytał od kiedy dzieci same na basen puszczają. A okazało się że to po prostu Pan Maruda i "jaWiemWszystkoNajlepiej". Gęba mu się nie zamykała. Biedna ta jego żona (była dziś po raz pierwszy na zajęciach). Cały czas ją strofował, poprawiał i mówił że non stop robi coś nie tak. Gdy nieco się od niego oddaliła, znalazł sobie nowy obiekt do instruowania - mnie (to nie tak, tu muszą być proste nogi, tyłek trzeba mocniej wypiąć, pani oszukuje). Nosz ku*wa, aż się zagotowałam i mówie dziadowi że gdybym mogła to bym zrobiła jak należy i niech się zajmie sobą. Przez pół godziny zajęć pitolił mi obok uszu. Oby jutro go nie było...
Niestety dziś dopiero mogłam też zauważyć jak bardzo jestem ograniczona... ruchowo, po operacji. Zgred miał racje że nie robię cwiczeń jak trzeba ale miałam je wykonywać w swoim tempie i do granicy bólu, nie dalej. Niektórych w ogóle nie byłam w stanie wykonać - tych w leżeniu na brzuchu (nawet nie wiem czy powinnam je robić... Neurochirurg twierdził że nie powinnam pływać na brzuchu i podejrzewam że to też dotyczy ćwiczeń na brzuchu).
Po basenie, miłe zaskoczenie, słoneczko i ciepełko na zewnątrz. Tchnęło mnie na powrót na piechotę do domu. Potem szybkie II śniadanko. Miałam iść po zakupy, wyszlam z mieszkania i natchnęło mnie na dalszy spacer. Zakupy potem.
Jak na moje możliwości, małej kaleki, to dziś niezły dystans.
Jutro trzeba powtórzyć. :-D
zurawinkaaa
19 lutego 2019, 15:57Super spacerek ! Ojej nie dziwię ci się że się zdenerwowałaś. Też nie znoszę takich chamskich osób ;)