Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Byle wytrzymać, byle iść dalej...


90,7 zapisałam dziś na tablicy wiszącej na lodówce. Półtora tygodnia i półtora kilograma w dół. 
Fajny wynik, jestem bardzo zadowolona. 👍😁 Mój schudł ponad 2 kilogramy. Teraz tylko przeć do przodu, nie zatrzymać się, nie poddać.
Jak czuję, że spada mi motywacja to przeglądam galerię z fajnym i zdrowym jedzeniem. Wysportowanymi i szczęśliwymi ludźmi lub super ubraniami. Zazwyczaj pomaga.  
Jednak ostatnio dało mi kopa przypadkowe spotkanie z Jolą - koleżanką ze szkoły. W sensie nie mogę tego do końca nazwać spotkaniem... Po prostu ja się na nią gapiłam jak creep, gdy ona robiła zakupy. 

W szkole sama się izolowałam. Im miałam większe problemy w domu, tym bardziej unikałam towarzystwa. Jednak zanim się to stało miałam paczkę przyjaciół. Spędzaliśmy czas bawiąc się w lesie, chodząc na spacery, rowery i rolki. 
Miło wspominam te lata. Jola zawsze mi imponowała. Była starsza o rok, bardzo ładna i miła. Nawet jak ktoś zaszedł jej za skórę to nie reagowała impulsywnie. Wszyscy chłopcy z paczki się w niej kochali. Zawsze po spotkaniach z Jolą czułam się taka.. no nie wiem.. zmotywowana.
Towarzystwo ładnej i mądrej koleżanki wpływało na mnie motywująco.
Ja byłam jak miotające się piskle. Zawsze roztrzepana, z długimi rozpuszczonymi i poplątanymi włosami. Wiecznie rozmarzona, pędząca, zamyślona. Często brudna, bo nigdy nie pamiętałam aby się nie pobrudzić. A moje ubrania? Oglądając zdjęcia pomyślelibyście, że byłam nawiedzonym dzieciakiem. Długie spódniczki, sukienki w 100 kolorach, kamizelka w grzybki muchomorki.. Pamiętam jak uparłam się żeby do szkoły nosić trzewiki na obcasie..  
Byłam zupełnym przeciwieństwem Joli i pewnie dlatego mnie do niej ciągnęło. 



Marzyłam żeby zostać jej najlepszą przyjaciółką, ale była rok starsza i miała już przyjaciółki. Potem kontakt nam się urwał, tak naturalnie. 
Pamiętam jednak gdy nocowaliśmy u niej pod namiotami. W pewnym momencie przyszli jej rodzice z rodzeństwem i pomagali nam rozkładać namioty.
Reszta koleżanek pojechała po zakupy, więc spędziłam z nimi wiele czasu. Rozmawialiśmy o przyszłości i planach. Ta rodzina bardzo mi zaimponowała, rozmawiali ze sobą jak równy z równym. Nie byłam przyzwyczajona do tego, że dorośli rozmawiają z Tobą jakbyś nie była debilem. Lub w ogóle dorośli mają ochotę posłuchać co ma do powiedzenia dziecko.
U mnie w domu na każde moje plany spotykałam się z reakcją wyśmiania lub krytyki. 
Pamiętam uczucie niedowierzania, które mi wtedy towarzyszyło. Bardzo zazdrościłam jej tej rodziny. To była mega wartościowa i pouczająca rozmowa. Mam wrażenie, że chłonęłam tamtą atmosferę, tych ludzi, ten dom całą sobą. 

Byłam u nich w zaledwie kilka razy, ale zawsze gdy obok ich domu przejeżdżam, czuje duży sentyment.

No więc zobaczyłam ją w tym sklepie i wszystko to sobie przypomniałam. Fajnie, że dobrze się jej powodzi i ma udane życie. Nadal jest bardzo piękna, zadbana i schludna. A ja niczym za dawnych lat dostałam kopa motywacji i po powrocie do domu ogarnęłam dom, a potem ogarnęłam siebie. 😛


Tydzień minął bardzo szybko, dziś sobota wieczór a ja czuje że dopiero zaczynam weekend. 😁
Zważę się w poniedziałek i środę. Jestem ciekawa co tym razem pokaże waga. 

  • kasikkk123

    kasikkk123

    1 lutego 2024, 07:19

    Trochę z taką nostalgia przeczytałam twój wpis i wiesz co..też tak miałam! Bo u mnie w domu za wszystko mnie wyśmiewano lub krytykowano. U mnie nie było rozmów, były krzyki. Jakoś twoja historia przypomniała mi część mojego dzieciństwa. Warto dążyć do lepszego, ale nie porzucając swojego " ja" swoich wartości. I tego ci życzę ☀️

  • NovemberRain

    NovemberRain

    29 stycznia 2024, 08:49

    Może troszkę namieszam Ci w głowie, by zmienić perspektywę. Wiesz, że Ty dla kogoś możesz także być taką Jolą? Serio ☺️ więcej wiary w siebie! Gratuluję spadku!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.