Witajcie,
Dzisiejszy dzień totalnie zalatany.... załatwianie paru spraw na mieście, potem jeszcze siedziałam i robiłam porządki w papierkach... a że ja jak to ja jak już usiądę to chciałabym wszystko zrobić idealnie, żeby potem mieć z głowy i już do tego nie wracać.... ale nie zawsze ze wszystkim się tak da...
Trudno pewnych rzeczy nie przeskoczę
Na mojej liście rzeczy do zrobienia - takich codziennych, przybywa pozycji, a ja zaczynam się stresować, że tyle rzeczy do zrobienia i nie ma kiedy. Opieka nad dziećmi pochłania dużo czasu, bez pomocy innych osób nie jestem w stanie dużo zrobić.... Mąż stara się jak może, ale wiadomo on też pracuje i wraca do domu ok.18... Coś zje, pobawi się chwilę z chłopakami, potem kąpanie maluchów, usypianie no i w zasadzie trzeba iść spać. Tak więc nie mogę tu sobie na niego ponarzekać i ulżyć swoim cierpieniom, bo jednak stara się być dobrym tatą i to bardzo...
Dzieciaki są coraz bardziej wymagające uwagi, szczególnie najmłodszy, który chciałby siedzieć, albo zwiedzać świat na rękach mamy i nie w głowie mu grzeczne leżenie na pleckach i zabawa grzechotkami.... A starszy sam się sobą zajmuje, no ale bądźmy szczere, też potrzebuje uwagi, ciepła, przytulania... Tak więc jak nie jeden to drugi absorbuje moją uwagę.... Dopiero wieczorem mam chwilę dla siebie, pod warunkiem że nie padam akurat ze zmęczenia lub nie zasypiam razem z synkami....
Ostatnio oglądam powtórki "Rodzinki.pl"... Bardzo lubię ten serial, bo motywuje mnie abym była taką zadbaną mamuśką... Choć patrząc na główną bohaterkę Natalię Boską, która jest super mamą, dobrą gospodynią co to obiadki sama gotuje, zawsze ładnie wygląda i jeszcze w dodatku pracuje zawodowo, to zastanawiam się czy jest to możliwe w normalnym świecie i ile godzin musi mieć doba aby wypracować 8 godzin w pracy, wrócić do domu by zrobić obiad, mieć czas na plotki, dla męża i dzieci itd....
Ciekawe czy jest to realne? Jeśli tak to sama chciałabym kiedyś być taka Natalią ;-)
Jedzeniowo - nawalam na całej linii... Niby godziny posiłków zachowuję, ale same posiłki nie są najzdrowsze, no i znowu podjadam słodkości.... Niech mi ktoś da kopa na lepszą motywację!!!!
Ćwiczeń tez oczywiście nie robię, bo lenia mam takiego, że hej!
Mam spadek formy, ogromny i nie ma na kogo zwalić!
Mam tylko nadzieję, ze niedługo będzie mi się chciało tak jak mi się nie chce i dam radę... Tymczasem idę poczytać prasówkę, może odzyskam wenę do działania.
Spokojnej nocki życzę i oby ten tydzień przyniósł nam same spadki wagi