Witajcie
Dziś szybko..... Sobota miała być spokojnym dniem... ale niestety wyszło jak zawsze... sprzątałam prawie cały dzień... z przerwami, ale jednak... bo a to temu daj jeść, ponoś, uśpij a to drugiemu zrób jeść, pobaw się, porysuj, a to ugotuj obiad, a to w międzyczasie nasmaruj stopę mężowi- bo zwichnął tak że spuchnięta jak bania... Nic nie użyłam, a nawet miałam ochotę się wyprowadzić... choć na chwilę.... Dziś mąż pracował, więc dopiero teraz udało mi się wydębić moją "cotygodniową godzinkę" ale mały już kwęka więc pewnie niedługo będę musiała nakarmić i utulić... Ach Ci faceci, nieważne czy mali czy duzi, trzeba przytulać i ciągle być blisko....
No ale co poradzić, jak się zostaje matką to często nie ma się czasu i sił na siebie....
czasami marzą mi się wakacje od całego tego mojego majdanu - wtedy wiem, że jestem już przemęczona i potzrebuję chwili relaksu....
Niestety na wakacje nie mogę sobie pozwolić, na zwolnienie tym bardziej....
Jedzeniowo niestety nie było za dobrze, zrobiłam rafaello i niestety nie oparłam się kilku kawałkom, przez co czuję się jakbym miała w brzuchu balon... Dobrze mi tak jak się jest głupim to się za to płaci.... Waga raczej nie będzie łaskawa.... No ale jutro poniedziałek.... a kiedy najlepiej zaczynać wszystko od początku jak nie w poniedziałek?
Tak więc od jutra znowu wracam na dobre tory...
I tym pogodnym akcentem kończę moją pisaninę.
Pozdrawiam serdecznie