Wczoraj, na fali świetnych efektów które osiągnęłam ćwiczeniami, powróciłam do diety. Znów staram się całkowicie wyeliminować na co najmniej 2 tygodnie z diety słodycze i bardzo uważać na to co jem. Do niejedzenia chleba, ziemniaków, białego makaronu, innych mącznych smakołyków już zdążyłam się przyzwyczaić. Choć - muszę się przyznać - czasem grzeszę, jak raz na 3 tygodnie jestem u rodziców na weekendzie. Wtedy jem to co mi dadzą:) Co ciekawe, te pierwsze prawie 10 kg zrzuciłam pozwalając sobie na grzeszki...
Największy problem mam z chipsami. To mój wielki nałóg. W sklepach omijam szerokim łukiem działy ze słonymi przekąskami... Smaczne to, owszem, ale tyje się od tego niemiłosiernie:(.
Przy mojej dietce wcale się nie głodzę - jem to co lubię, powiem więcej - to jedzonko dietetyczne mi smakuje! Uwielbiam krewetki, gotowanego, pysznie doprawionego kurczaka, mięsko wołowe, jajka, brokuły, kalafior, pomidorki (kocham!!!). Nie wspomnę o serze białym i jogurcie naturalnym - pyszności. :)
A teraz najlepsze - uzbierałam kasę i po miesięcznym urlopie w pracy rozpoczynam trening personalny z trenerem. Sama chcę zrzucić jeszcze około 4-5 kg, i jak osiągnę wagę ok 71 kg oddam się w ręce profesjonalisty!