Muszę o tym napisać bo normalnie nie wytrzymam.
Ogólnie mam dziś mega ciężki dzień bo młoda wstała o 5:30, drzemkę miała w drodze powrotnej od doradcy i generalnie trwała 30 min. Po powrocie nie dała się uspać więc padam na ryło bo spać poszłam koło 24 a że moje dziecko to cud i przesypia całe noce praktycznie od urodzenia to przyzwyczaiłam się do spania. Rozpuściła nas jak dziadowski bicz.
Wizyta u doradcy przebiegła lepiej niż myślałam. Jesteśmy mega pozytywnie zakoczeni, do tego podjęliśmy już ostateczną decyzję że kupujemy, nie szukamy niczego na wynajem. No i oczywiście po powrocie wlazłam na fundę, no i znalazłam. Dom do którego serce zabiło mi szybciej. Ba. Ja się w nim zakochałam.
Mam takie ciśnienie, że sobie nie wyobrażacie. Czekam na męża aż wróci z pracy i zamierzam go przekonać, bo to jest mój dom marzeń normalnie. Jest ogródek, jest garaż.. No i cena jest dla nas osiągalna! Jedyny problem jest taki, że brakuje nam nadal trochę do wkładu własnego. Nie za dużo, ale nawet jeśli to uzbieramy dajmy na to w miesiąc, to zostaniemy z przysłowiową gołą dupą bo spłukamy się z całych oszczędności na wkład. Najlepszym wyjściem byłby jakiś dodatkowy malutki kredyt na remont.. No ale znowu. Brak finansowego zaplecza jest dla mnie niedopuszczalny. Żyjemy za granicą, co jak nam się noga powinie? Tak więc do tego dopuścić nie możemy. Najgorsze jest to, że w tym domu jest goły beton, a jak jakimś cudem by nam się udało go kupić to nie mamy totalnie kasy na panele. Boże, nie wierzę że wpadłam w tą pułapkę! Znam siebie i wiem, że jak coś wejdzie mi do głowy to koniec. Będę o tym myśleć dzień i noc. A dopiero wracając mówiłam, że zaczniemy poważne poszukiwania po wakacjach, bo ja chce na nie spokojnie jechać, a jak coś wyskoczy to wiadomo.. W najlepszym/najgorszym wypadku byśmy te wakacje przenieśli lub w ogóle na nie nie pojechali, żeby zaoszczędzić. W końcu taki wyjazd to tragiczne koszty, na samo paliwo idzie 500e. Na szczęście mąż napisał że też mu się ten dom podoba i pogadamy w domu, także jest nadzieja.
Opracowałam właśnie przed chwilą cały plan robienia torta (tego którego mam robić w dniu przyjazdu na wakacje) i jestem z siebie cholernie dumna, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem to będzie mój najładniejszy tort. Będzie beczką z etykietą Jack Daniels i bezbarwną galaretką na górze. Podjarałam się na maksa!
Waga dziś pokazała 99,2 i to bez porannej 2, ale coś mi tu nie gra. Wczoraj było 99,4 a za drugim razem 99,5 - taki szybki spadek chyba nie jest możliwy. Nadal czekam do czwartku z oficjalnym ważeniem i wprowadzeniem pomiaru.
Z racji tego że tak padam na ryło a mieszkanie tonie w brudzie - lecę pod prysznic i może zmotywuję się do gotowania lub sprzątania. Jak nie, to uciekam leżeć i oglądać serial.
Ogólnie był to mega męczący ale dobry dzień. Żeby tylko nic się nie zesrało teraz i będzie super.
(proszę, niech się nie zesra, nie tym razem..)
PozytywneWibracje
24 maja 2023, 08:54Po pierwsze gratuluję spadku 🔥🔥🔥🥳🥳🥳 jejciu chudniesz w oczach kobito! 😍 Po drugie trzymam bardzo mocno kciuki żeby wszystkie sprawy związane z nowym domkiem poszły pomyślnie dla Was ✊✊
Perverse
24 maja 2023, 09:05Jak to mówią - chudnę w oczach, szkoda że nie w dupie 🤡 haha! A tak na poważnie, to jakoś albo jestem ślepa, albo jeszcze gołym okiem zmian nie widzę, ale na szczęście po ciuchach szybciej idzie coś poznać. Bardzo dziękuję za gratulacje i za trzymanie kciuków! Trzymaj mocno, bo mąż próbuje zgasić mój zapał, eh.. 😁