Zbieram się i zbieram i nie mogę się zebrać, żeby napisać kilka słów. Jestem tutaj codziennie, ale jakoś weny mi brak, aby napisać jak sobie radzę.
Zapisałam się na siłownię, to już jakiś postęp jak dla mnie. Motywacją do chodzenia na siłownie, jest to, że jest organizowana akcja w moim mieście pt."Odchudzamy..." . Za największą liczbę wejść, utratę kilogramów i obwodów są nagrody :) Wiecie nic tak bardzo nie motywuje jak rywalizacja i nagrody za ciężką pracę :)
Z dietą różnie. Doszłam do wniosku, że mojego jadłospisu od dietetyka nie będę nazywać dietą tylko nowym stylem odżywiania. Nowym życiem, bo wiem że będę musiała już tak się odżywiać do końca życia, aby nie przytyć czy też nie przybrać tego cholernego tłuszczu, który jest tak ciężko stracić.
Teraz jeden z cięższych okresów w moim życiu. Święta, przyjazd Ojca z którym za nic się nie dogaduje, majówka, juwenalia, pisanie pracy inżynierskiej oraz sesja która zbliża się nie ubłaganie. Cholernie boję się tego czasu ze względu na dużą ilość tego okropnego jedzenia. Mam nadzieję, że tym razem wytrwam w swoim postanowieniu, że wszystko jest dla ludzi, tyle że z umiarem.
Jutro jeszcze na zajęcia, w tym wejściówka (gdzie nic się nie uczyłam i raczej nie zamierzam, bo jakieś obróbki skrawaniem średnio mnie interesują...) i od południa zaczynam kilka dni odpoczynku.
Jutro siłownia, piątek siłownia i planowo w poniedziałek :) trzeba wyrzucić z siebie tą złą energie, a po wczorajszym treningu mam problemy z chodzeniem po schodach tak mnie boli tyłek, udka i łydki :) Ale lubię czuć te zakwasy, bo wiem że robie coś dla samej siebie :)
Trzymajcie się :)
PS: do balu zostało 213 dni i obiecałam sobie, że na balu będę wyglądać ZJAWISKOWO, a w październiku moi znajomi z roku mnie nie poznają po wakacjach :)
ona1991wawa
18 kwietnia 2014, 12:09No pani kochana, teraz nic jak tylko walczyć :) widze kolezanka umysl scisły itd :) niestety wiem jak to bywa z dietami teraz :( ale cóż.. jakoś trzeba się podnieść...masz mnóstwo czasu i na pewno wszystkim szczęki poopadają :)