Jeszcze nigdy w życiu nie byłam tak umęczona. Zaczęłam dietę 25 marca, ale to był fatalny moment. Po pierwsze w ogóle nie podchodzi mi ta dieta IG-pro. Nie mogę sobie z nią poradzić. Nie mam w ogóle czasu na przygotowywanie posiłków, a tym bardziej na ćwiczenia. Sporadycznie jak jest ładnie jeżdżę na rowerze. Zwykle wracam z pracy ok. 19, albo przynoszę pracę do domu i siedzę do późna przy komputerze. Do tego dochodzi sesja i dwa egzaminy z fizyki. Fizyki nie da się nauczyć, trzeba ją zrozumieć. Więc siedzę godzinami nad sprawozdaniami, gorąca linia telefoniczna z innymi studentami nie stygnie. W pracy przygotowywany jest audyt certyfikujący, otworzona została nowa pracownia w innym budynku, braki personalne więc kursuję z jednej pracowni do drugiej nadzorując pracę wszędzie. A jeszcze potem trzeba zasuwać do drugiej roboty. Jedna wielka masakra. Marzę, żeby skończył się już czerwiec. Pójdę na urlop i wreszcie wezmę się za siebie. Aaaa, jeszcze dochodzi wieczór panieński, wesele, kupowanie garnituru dla męża (mój uparciuch w końcu zdecydował się na ten zakup - do tej pory nie było możliwości wciśnięcia go w garnitur, bo tego nienawidzi).
A dzisiaj zamiast pisać sprawozdanie z czasu martwego licznika Gajgera-Mullera postanowiłam zafundować sobie parę minut relaksu pisząc na vitalii.
I to by było na tyle w telegraficznym skrócie.
Potrzebowałam z siebie wyrzucić moje rozgoryczenie. Ulżyło mi.
Pozdrawiam wszystkich i trzymam kciuki za efekty w odchudzaniu.
A tak przy okazji co sądzicie o ćwiczeniach z Ewą Chodakowską?
Mnie bardzo odpowiadają. 30min ćwiczeń, a efekty niesamowite. Ostatnio radziłam sobie w ten sposób, bo nie miałam możliwości poświęcić 2 godziny na ćwiczenia z Vitalią.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.