Jestem wykończona.
Zmusiłam się dzisiaj do treningu. W pracy miałam zasuw totalny. Po pracy pojechałam na jazdę motorem - pierwsza po mieście, a po 30 minutach już z powrotem wezwali mnie do pracy. Przerwałam więc lekcję. Wróciłam do pracy, zrobiłam co trzeba i do domu. Byłam taka głodna, zestresowana i zdenerwowana, że zjadłam zupę i dojadłam płatkami Sante Crunchy naturalne (pyszne). Potem zasnęłam. Wstałam o 17.00 jeszcze nieprzytomna. Moja sunia zaczęła się dopraszać o spacer, więc wyszłyśmy. Spotkała się ze swoją koleżanką, z którą wyganiały się do bólu przy okazji taplając się w osiedlowej "kałuży" błotnej. Śmierdziała jak nieszczęście. Więc oczywiście kąpiel. Wreszcie znalazłam czas na trening 45 min na steperze- niechętnie, ale się zmusiłam.
Teraz nareszcie mogłam spokojnie siąść i się zrelaksować (mąż pojechał do pracy na 24h, a córka znikła ze swoim chłopakiem). Jeszcze tylko półtora tygodnia jestem sama w pracy. Dam radę. Dzisiaj nie jeździłam rowerem. Bo nie miałabym go gdzie zostawić, gdy jeździłam motorem. Niestety w naszym "cudownym" kraju strach zostawić rower na ulicy, bo zaraz połakomi się jakiś perfidny typ.
Dlaczego w innych krajach rowery stoją na ulicach nawet nie przypięte i nikt ich nie weźmie, a u nas w 5 minut potrafią zabrać cudzą własność. Z tego powodu jestem bardzo sfrustrowana, bo częściej bym jeździła na rowerze gdybym mogła go swobodnie zostawiać.
Muszę zrobić bilans co dzisiaj pochłonęłam, chociaż się boję:
I śniadanie - 2 kromki chleba chrupkiego z kremem łososiowym "turek", z 1/2 pomidora.(150)
II śniadanie - brzoskwinia i nektarynka (160)
obiad - zupa kalafiorowa 200g, sante crunchy 30g (144+130=274)
przekąska - borówki amerykańskie 250g (153)
kolacja - 30g kremu łososiowego (sam wyjadłam łyżeczką), 30g sante crunchy (zaokrąglę do 300 bo jestem dzisiaj strasznie głodna i może jeszcze coś skubnę)
Razem: 1037.
Dużo zjadłam. A spaliłam tylko 484 kcal, no i to co w pracy się nazasuwałam i stres na motorze - po telefonach z pracy tak się zdenerwowałam, że chciałam najechać instruktorowi na nogę, na szczęście wyhamowałam, ale przypłaciłam to poparzeniem swojej nogi rurą wydechową. Oj będzie dobrze. Pozytywne myśli produkują pozytywne rezultaty. To był na prawdę emocjonujący dzień.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Sylwiali6
1 sierpnia 2012, 21:56Hej,wcale dużo nie zjadłaś.A jutronapewno będzie lepszy dzień.Pzdrawiam!