Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Stare powiedzenie mówi: do 3 razy sztuka...


Cześć! (pa)

Kolejny raz baaardzo długa przerwa za mną... i kolejny raz startuję z podobnego poziomu wagi (aktualnie: w okolicach 67-68 kg). Wiem, że jeśli nie będę pisać o moich próbach zrzucenia zbędnych kilogramów, to skończą się one niepomyślnie i zapewne nie wytrwam w nich dłużej niż tydzień. Dlatego też zdecydowałam po raz kolejny zacząć pisać. Możecie spytać: już tyle razy próbowałaś, dlaczego kolejny raz zaczynasz i chcesz pisać jak kolejny raz zmagasz się z tym samym? Odpowiedzi jest kilka:

  • pamiętam jak dobrze się czułam, kiedy udało mi się schudnąć 7kg - byłam naładowana endorfinami po treningach, czułam się świetnie w swoim ciele i aż wydawało mi się, że promienieję ;)
  • pamiętam jak w trudnych chwilach pomagało mi pisanie tutaj lub czytanie pamiętników innych osób, jak wielką dawkę motywacji mi to dawało
  • zaczynam kolejny raz, ponieważ chcę znowu poczuć te endorfiny i z uśmiechem patrzeć w lustro - nie chcę oglądać zdjęć z wyjazdu, na który odkładałam pieniądze kilka miesięcy z tylko jedną myślą: "jak ja wyglądam na tych zdjęciach... wstyd pokazać komukolwiek"
  • przeczytałam swoje stare wpisy - zadziwiło mnie, jak wiele z tych rzeczy zdążyłam już dawno "odkryć", "zapomnieć" na dłuższy moment, pogubić się i "odkryć na nowo" :D

Na początek podejmuję 3 wyzwania:

  1. -10kg do wakacji 2017r.
  2. przeczytanie 52 książek w 2017r. (zdecydowanie najprzyjemniejsze wyzwanie :D, 4 już za mną)
  3. w ramach automotywacji pisanie tutaj codziennie, choćby krótkiego wpisu do końca maja 2017r.

Przechodząc do sedna: dzisiaj będzie mój pierwszy trening po baaaardzo długiej przerwie. Przez ten czas nie ruszałam się w zasadzie wcale, byłam zajęta nauką, pracą (oczywiście siedzącą) i wszystkim innym, tylko nie własnym zdrowiem. Dopiero jak pogorszyło się na tyle, że trzeba było zareagować, zaczęłam odbijać się od zatopienia w prześladujących mnie złych nawykach życiowo-jedzeniowych. Dlatego ze szczerością muszę przyznać, że ze strachem zbieram się do pierwszego treningu, bo wiem, że początek będzie bardzo ciężki - a utrzymanie samodyscypliny również w jedzeniu chyba jeszcze cięższe. Życzcie mi wytrwałości i tego samego również ja Wam życzę! 

PS. Wiadomo, walentynkowy akcent musi być - pokochajmy same siebie, bo dopóki tego nie zrobimy to ciężko wymagać, aby zrobił to ktoś inny ;)

  • Rosarium

    Rosarium

    15 lutego 2017, 11:48

    Problem tutaj jest taki, że będziesz zaczynać od nowa jeśli nie zrozumiesz, że "utrzymanie samodyscypliny w jedzeniu" będzie bardzo trudne jak będziesz traktować je jako formę wyzwania. Bo jest taki problem gdzie jemy zdrowo, nieskazitelnie, a potem sięgamy po cukierka i następnego, następnego. Gdzieś ta wizja nieskazitelnej diety się zaciera (no bo były "grzechy"), motywacja jeśli jeszcze nie spadła, to na pewno zaczęła i jest impas.No bo jak to tak cukierki na diecie. Nie. Od nowa! I tu jest błąd, bo często ludzie starający się odchudzać zmieniają swoją dietę wcale jej nie akceptują, a trzeba. Trzeba pokochać sposób w jaki jemy, inaczej wpadamy w błędne koło jak połowa użytkowników tutaj. Przecież wszystko jest dla ludzi, tak, nawet tych zmagających się z kilogramami. Po co zaczynać od nowa jak już gdzieś się zaczęło. Życzę ogromnej wytrwałości, tak jak napisałaś, kochania siebie no i samych sukcesów żywieniowych czy też książkowych (jako mol strasznie kibicuję tych 48 książek <3)

    • pati0135

      pati0135

      15 lutego 2017, 21:34

      bardzo dziękuję :) co do samodyscypliny w jedzeniu - tak jak mówisz, myślę, że właśnie chodzi głównie o kontrolowanie porcji, które pochłaniam, aby nie zajadać się do przesady i nie zajadać emocji, bo to w zasadzie moje największe grzechy jedzeniowe ;p

  • patssyy

    patssyy

    15 lutego 2017, 00:08

    powodzenia! ja zaczęłam wczoraj, mam nadzieje, że damy radę:) trzymam ckiuki

    • pati0135

      pati0135

      15 lutego 2017, 21:35

      dziękuję i powodzenia, damy radę! ;)

  • rastamanka20

    rastamanka20

    14 lutego 2017, 23:33

    jestem z Tb !:) mam to samo podchodziłąm do diet milion razy po 3 juz przestałam liczyc :D ważyłaam tak samo co Ty i teraz pokazuje mi 74 bez ciuszków ale czasem mi siupnie 76 nie ogarniam wagi hahah no cóż otóż te 2 kg zrzuciłąm od 6 lutego , ale ale jedyne co wyrzuciłam na 100 pro to pieczywo , nie tykam ani ciutke ! a uwierz mi jadłam bardzo duzo swiezych bułeczek i wgl :D od 6 stycznia natomiast skusiłam sie na kawałek sernika , jabłkowca i jakies ciacho niestety urodziny hihihi w sobote byłam w maku na lodzie i frytkach tak wiez ze jestem beznadziejna mozecie mnie tu hejtowac ... ale do czego zmierzam postawcie sobie małe cele , chyba z doswiadczenia wiem ze nie warto wyrzucic wszystko i jesc same rosliny czy tam chude miecho czy wasze przepyszne owianki ... ja po sobie widze ze np w tygodniu nie jem słodyczy ale w sobote i w niedziele cos sobie podjem . MOIM ZDANIEM NAJGORSZE JEST PIECZYWO . aahhhh no i pije litrami zielona herbate i wode niegazowana :D dałam sobie miesiac na tykim moim sposobie ile wyciągne kg przez miesiąc :D

    • pati0135

      pati0135

      15 lutego 2017, 21:35

      dziękuję i powodzenia! ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.