To już ostatnie dni z moją 2-miesięczną przygodą z Vitalią! Nie mogę w to uwierzyć, że czas płynie tak szybko! Dlatego podsumuję swoje wyniki opiszę krótko co robiłam.
Co mnie skusiło do tego, żeby zacząć? Chyba tak, jak większość z Was - lustro. Na początku powtarzałam sobie, że muszę siebie zaakceptować taką jaka jestem, ale potem poszłam na wesele moich znajomych, którzy stosowali tą dietę i wyglądali niesamowycie! Nie mogłam się napatrzeć na to, jak schudli i jak nagle odjęło im to lat! Niesamowite!
Pogratulować wytrzymałości i samozaparcia ;)
Poprosiłam, żeby wysłali mi stronę, z której korzystają i tak oto wpisałam wszystko w kalkulatory i to był szok. Wiek metaboliczny. BMI, zanik mięśni, przewaga tłuszczu.. SZOK! Nie zastanawiając się długo zakupiłam dietę i ....
Początek był prze-ok-ro-pny. Cały czas chciało mi się jeść, już o piciu ok. 2l wody dziennie nie wspomnę.. W pierwsze dni na stole obok mnie, w pracy, były tony słodyczy, które kocham! Myślałam, że nie wytrzymam i nie ogarnę, ciężko było mi się skupić właściwie na wszystkim.. Oczywiście miałam wsparcie swojego faceta, który do tej pory mocno mnie dopinguje i trzyma kciuki za wszystkie wyzwania i cele, które sobie postawię w życiu.
Na początku waga cały czas spadała, było cudownie, aż chciało się odchudzać, miało się motywację, bo widziało się efekty, ale nagle.. waga stanęła. Nie chciała przesunąć się nawet o 0,1 kg..nic. Straciłam motywację i jakiekolwiek chęci, kupiłam sobie batonika w ramach "pocieszenia", ale mój fantastyczny mężczyzna wpadł do domu i zabrał mi go, pogadaliśmy, ogarnął mnie i wytłumaczył czemu tak się dzieje, że to moment kryzysowy i najczęściej właśnie w tym momencie większość ludzi rezygnuje, bo nie dostrzega efektów.
Walka trwała dalej. Nie było mowy o opuszczeniu treningu. W trakcie diety miałam okres "imprezowo-świąteczny" (wesela, chrzciny, wyjazdy ze znajomymi w góry, na jurę, Wielkanoc..), który nie ułatwiał systematyczności i dążenia do celu. Jednak zawsze coś robiłam: spinning (który jest moim nowym odkryciem i bez którego nie wyobrażam sobie tygodnia), TBC, ATB.. Poza tym weekendy starałam się spędzać aktywnie, np. wyjazd w góry z plecakiem oczywiście(ok.15km dziennie), na jurę również z plecakiem (ok.20km dziennie), spacery wszędzie gdzie się da, na weselach cały czas tańczyliśmy! ;)
Aż tu nagle ... waga przekraczała magiczne progi: 65,64,63,62,61,60,59,58... Dziś się zważyłam i nawet spadła jeszcze niżej niż na pasku wagi ;) Co więcej, nie tylko zmieniała się waga, ale w pewnym momencie musiałam zmienić trochę garderobę, bo stare ciuchy zaczęły na mnie wisieć. Po "małym" przeglądzie garderoby na strych powędrowały: 3 pary spodni, 5 bluzek, 4 koszule i najgorsze 3 staniki ..(musiałam je wymienić, bo rozmiar spadł mi z C do B). Moje ciało zaczęło się zmieniać, a hitem jest to, że zaczyna mi się pojawiać kaloryfer na brzuchu! Mój facet go uwielbia! :P W górach, czy na jurze nie narzekałam na brak kondycji, codziennie świetnie się czuję, choć czasem brak mi sił ze względu na mniejszą ilość dostarczanych kalorii..
Samej diecie zawdzięczam dużo:
-nie słodzę herbaty (a słodziłam 2 łyżeczki, o zgrozo!)
-umiem opanować się przed słodyczami (a pochłaniałam je ilościami ogromnymi)
-zdrowiej się odżywiam (choć bardzo brakuje mi sera! A brokuły są pyszne)
-częściej uśmiecham się do siebie w lustrze
-lepiej się czuję
-nauczyłam się gotować bez oleju i poznałam fajne dania ;)
A najlepsze w tym wszystkim są zdania wypowiadane przez innych:
ŁAŁ! Na prawdę ta dziewczyna schudła i wygląda niesamowicie!
Przestań pokazywać mi ten brzuch, bo aż mi smutno, że ja takiego nie mam..
Pat, jesteś nieprzyzwoicie chuda, idź stąd, bo nas zawstydzasz!
Czuję się świetnie, ale walka na tych 2 miesiącach się nie zakończy, będzie to dobry start do zdrowego trybu życia, który chcę wprowadzić na stałe. Na pewno nie zrezygnuje z ćwiczeń, zaczyna być coraz cieplej na dworze i ostatnio wyciągnęłam skakankę!
Udowodniłam przede wszystkim sobie, że mogę osiągnąć sukces i mam nadzieję, że Wy się nie poddacie i za kilka miesięcy będziecie mogli wstawić zdjęcie, które przedstawia WASZĄ sylwetkę marzenie, która była tylko w głowie! (moim marzeniem jest kupienie spodni w rozmiarze 38 ;P)
Jeszcze dziś wstawię zdjęcia swojego małego sukcesu z porównaniem zdjęcia sprzed diety ;)
Pozdr.
saphira1
23 maja 2016, 08:49Naprawdę super Ci poszło, figurka jak marzenie i zmieniasz na stałe swoje nawyki, podziwiam ! :)
KittyKatt
22 maja 2016, 12:31Czytam te zdania, które mówią Ci inni i aż musiałam się uśmiechnąć, taka pozytywna energia bije z tego wpisu, trzymaj się :D
pataug91
22 maja 2016, 21:48dzięki :) walczę dalej, bo jest jeszcze co zrzucać i co rzeźbić :))
angelisia69
18 maja 2016, 16:49super ze takie pozytywne zmiany.masz racje to nie koniec to poczatek zmian na cale zycie.Zdrowe jedzenie powinno nam towarzyszyc przez caly czas,oczywiscie jakis maly wyskok od czasu do czasu rowniez ale zeby nie za czesto.Powodzenia w utrzymaniu takiego stanu i obys w spodenki szybciutko weszla.