Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
:(
7 marca 2010
Wpisałam 68 kg, chociaż waga rano pokazała 67,5. Mam świadomość, że jak wróci jakikolwiek apetyt, to wskoczy na 68. Dni o porcji serka i jednej kanapce nie są normalne, ani zaplanowane.
Pomimo tego, że mojej mamie zdrowie się polepsza (jest w Klinice 100 km ode mnie), to choroba jest ciężka i nerwy jeszcze trzymają. Mam wrażenie, że w moim brzuchu mieszka coś bardzo zdenerwowanego.
Tak więc myśli mam zajęte Mamą i jakoś czas się skurczył, wszystko leży i czeka. To zdenerwowane "coś" powoduje, że nawet jak jestem głodna, to nie bardzo mogę jeść. I nie wpycham na siłę, bo jak to zrobię, to potem to "coś" jest wkurzone jeszcze bardziej.
Jak nie jestem w szpitalu albo w pks-ie, staram się zająć jakąś robotą, żeby jak najmniej myśleć o tym zdenerwowanym i całej sytuacji. Czasami się udaje.
agema4
15 marca 2010, 15:24co u Ciebie, skrobnij cosik. Pozdrawiam serdecznie.