Tobie łatwo , bo lubisz ćwiczyć. Fakt lubię ,nawet bardzo. Mogę powiedzieć,że jestem uzależniona od wysiłku fizycznego i dostaję kociokwiku gdy z jakichś przyczyn nie mogę "poskakać".
Jest jednak małe ale:
Jako 10 latka ważyłam 68kg,byłam największa w klasie, unikałam w-f jak ognia, nienawidziłam biegania i ogólnie męczyło mnie bardzo, męczenie się .
Jako nastolatka grałam w siatkówkę, biegać dalej nie znosiłam ale ogólnie mimo sporej masy ciała byłam sprawna.
Potem co 4 lata(jakoś tak wyszło)rodziły się nasze dzieci( troje). W żadnej ciąży nie wyglądałam jak motylek. Mozolnie dochodziłam do jako takiej formy by znowu przytyć i znowu walczyć.Ukończyłam IKF, na 4 roku urodziłam najmłodszego i dalej nie byłam motylkiem ale ćwiczenia pozwalały mi dobrze wyglądać .
"Przerobiłam" chyba wszystkie możliwe diety, mam kilogramy gazet "Super linia", "Lady fitness", Shape" i nauczyłam się rozumieć i kochać swoje ciało ale WCALE !!! nie jest lekko ani łatwo.
Kiedy czuję,że było łatwo , zmieniam trening. Nie chodzi o to bym każdego dnia kończyła zdechła na parkiecie, tylko o to żeby ciągle zbliżać się do granic, ciągle leciutko ale jednak podnosić poprzeczkę. Kto stoi w miejscu, prędzej czy później zacznie się cofać.
Jak wytłumaczyć pani,która mówi "ja to ćwiczę tu już prawie 2 lata i nie chudnę, bo ja proszę pani to nie lubię się tak bardzo spocić" ,
że to nie metoda?
Nie próbuję mówię tylko,że lubię się tak spocić, a smak endorfin jest jak najlepsze lody i to o smaku krówek, które uwielbiam.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Mileczna
5 kwietnia 2013, 09:13I własnie doszłam do wniosku ,że 2 dni temu miałam ten kociokwik :) I nie mogłam dojść co mi sie dzieje ... wszystko mnie wnerwiało maksymalnie. A wczoraj - pełnia szczęścia :)))
Aldek57
4 kwietnia 2013, 22:07Ja mam awersję do ćwiczeń,lubię szybkie marsze,kijki, a orbitrek to już z rozsądku.Pozdrawiam:))
Mileczna
4 kwietnia 2013, 12:40Zdecydowanie endorfiny uzalezniają!!!
Menhit
4 kwietnia 2013, 11:31No jakbym czytała siebie. Tylko, że w podstawówce uwielbiałam w-f, uwielbiałam siatkówkę, biegi przełajowe, skoki przez kozła no wszystko. W liceum w-f był dla mnie jak kara, więc omijałam jak się dało. A teraz dzień bez ćwiczeń to dzień stracony a endorfinki u mnie smakują jak lody czekoladowe (uwielbiam) :):):)
antonettee
4 kwietnia 2013, 09:40mnie cwiczenia muszą sponiewierać, wtedy czuję że żyję:D pozdrawiam
znudzonaona
4 kwietnia 2013, 08:56Ciezki przypadek z ta panią :) Miłego i spokojnego dnia .
Agaszek
4 kwietnia 2013, 08:38Jak ta Pani nie lubi się spocić to poleć jej basen. :) Nie spoci się :) A tak poważnie - wcale nie trzeba zamiatać językiem parkietu ze zmęczenia, żeby efekty mieć. Każdy jest inny i na każdego co innego działa. Każdy ma inne priorytety i inne ideały. Ważne żeby odkryć swój potencjał i swój osobisty patent ;) Tak ja to widzę. Też byłam grubym dzieckiem.
rozanaa
4 kwietnia 2013, 07:14zgadzam się z tym co piszesz, poprzeczkę trzeba sobie podnosić, dzięki temu nie tylko zdrowie w lepszej formie ale i satysfakcja większa! pozdrowionka :)))
MiLadyyy
3 kwietnia 2013, 22:54Ojej a ja się zmuszam jak do najgorszej pracy, wole posprzątać, siedzieć nad szkolną biurokracją niż ćwiczyć i się pocić :/ Wiem wiem, zeby wyglądać jak kociak najpierw trzeba się spocić jak świnia ;)
myszata13
3 kwietnia 2013, 22:35Ja też lubię wysiłek fizyczny i bardzo dobrze Cię rozumiem! I też non stop podnoszę poprzeczkę.