Komentarze jak zwykle trafne.
I jak zwykle jest mi lżej gdy czuję Wasze wsparcie.
Jedna podpowiedź bardzo mnie "ruszyła".
Zaplanuj swoje życie, zanim inni zrobią to za ciebie.
Cóż jeśli nie mam "planu na siebie", konkretnych wyznaczonych celów, zaplanowanego czasu dla siebie, to zawsze znajdzie się coś pilniejszego od moich potrzeb.Takie to proste , a tak trudno wcielić to w życie.
Chcę poczuć ,że są chwile zarezerwowane tylko dla mnie. Nauczyłam rodzinkę,że lecę na wezwanie (bo przecież chcę być pomocna, bo zrobię to szybciej i lepiej). Nie wyznaczyłam granic "tylko mojego czasu i świata". Rany na własne życzenie jestem tu gdzie jestem...
Potrząsnęłam swoim światopoglądem mam nadzieję,że obędzie się bez darcia szat i rodzinka nie będzie bardzo wstrząśnięta (bądź zmieszana ).
A jak będą no to cóż, może mały wstrząs jest konieczny
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Giove
12 października 2011, 22:07nawet moje jeszcze male dzieci wiedza juz,ze mama tez czlowiek a nie kon pociagowy....a ze w domu sam meski rod to od jakiegos czasu zaczelam wprowadzac male zmiany...i tylko ten najstarszy tzn. MM jest najbardziej oporny na wiedze i zmiany...powodzenia...
Bedol
12 października 2011, 11:12Tak trzymaj. Zmiany to oznaka naszego rozwoju. Ja porządnie przebudowałam swoje życie rodzinne parę lat temu i bardzo, bardzo jestem z tego dumna! Choć koszty były niemałe - bo groziło rozwodem - to opłacało się zawalczyć o siebie i o swoje potrzeby. Żeby inni cię dostrzegali i szanowali, najpierw muisisz pokochać i szanować siebie! Powodzenia.
rob35
12 października 2011, 09:37że nastąpiła samoregulacja: spadło na ciebie za dużo, zaczęłaś "robić bokami", a potem nastąpił bunt. To znak, że jednak nie dajesz się zajeździć. Plan na siebie - na to potrzeba czasu, wielu rozmów ze sobą. Dobrze jest sobie przypomnieć, co się kocha najbardziej, poza rodziną. Bardzo pomaga wspominanie młodości, kiedy dużo czasu poświęcałyśmy na rzeczy, które nas kręciły.
mirabilis1
11 października 2011, 20:17albo było wszystko, albo nic. No prawie nic... Wieczna huśtawka. Zaczynam wierzyc, że można inaczej:))) Dbaj o swój czas. Tylko SWÓJ.
NowaJaPoRazOstatni
11 października 2011, 19:42Powodzenia!
hoffnungsvoll
11 października 2011, 18:00To się nazywa szacunek dla samej siebie:)))) Ja to już mam przećwiczone i jak chcę sama ze sobą pobyć, to WARA innym i mają zamykać moje drzwi z tej drugiej strony. Jeśli rodzinka chce mnie mieć szczęśliwą, pozytywnie naładowaną, to musi mi dać trochę mojego czasu i nie ma zmiłuj. Dom się nie zawali! Dzieci w pieluchach nie mamy już przecież! Ściskam!!!
masztalski
11 października 2011, 17:43Czasami takie wstrząsy bardzo dobrze robią i wstrząśniętym i wstrząsającym ,,,,,,buźka