Dalej jestem troche chora. W glowie przestało już łupać, nawet rano byłam z młodzikami na kijkowaniu. Bez szalenstw ale łykneliśmy 8km.Zrobiłam bardzo szybki obiad i zaległam pod kocykiem.Trochę mnie telepało, mąż zaproponował nalewkę Babci Stasi.Zazwyczaj bardzo ją oszczędzamy,bo niewiele zostało,a Stasienki nie ma już wśród nas .Dzisiaj leczę zdrówko i piję Babuni zdrówko gdziekolwiek Ona przebywa. Była i nadal jest bardzo ważna w moim życiu, taka wiecie prawdziwa,dobra, mądra ,cudowna. Te nalewki i słoiki których mi jeszcze kilka zostało na półce...
Pogodziłam się już z Jej odejściem, tylko ciągle jeszcze jest mi bardzo smutno i bardzo mi jej brakuje...
Giove
17 września 2011, 23:07jeszcze mam ale nawet nie chce myslec co bedzie...prawdziwy aniol i ma na imie Aniela
melasia007
17 września 2011, 22:51Mnie wychowała Babcia i też często o niej myślę.
Basik27
17 września 2011, 19:54tak to jest z Babuniami.. są, dają nam całe swoje serce i mądrość a potem odchodzą zostawiając cząstkę siebie w naszych sercach.. często zabierają ze sobą przepisy na babuniowe pyszności, które miały w swoich głowach więc nawet nie można kontynuować tradycji... Pozdrawiam serdecznie i zdrowiej z tą nalewką Babuni :)
Roxxx
17 września 2011, 18:26Kochane serce babci... nieocenione... Jak widać... Buziaki i wracaj do zdrówka...
masztalski
17 września 2011, 17:34Pewno jest gdzieś bliziutko i cieszy się że zdrowiejesz dzięki naleweczce ,,,, buźka