Zapowiadali na popołudnie deszcz z oberwaniem chmury, więc jak się ogarnełam ze sprzątaniem, gotowaniam obiadu, wyciagnęłam mojego wyścigowca i pomknęłam niczym wiatr.
Tere fere marzenia .
Wiatr to i owszem był ale kurde taki,że momentami to mi rowerem bujało co najmiej 5 w skali Boforta.
Uparłam się,ze pojadę w jedno takie miejsce gdzie z 10 lat nie byłam. Zapomniałam tylko,że droga wyboista i pofałdowana na tym moim zadupiu.
Prawie się poryczałam ale wracać nie było sensu, bo już część górek i dolinek miałam za sobą i nie chciałam się poddać .
I tak po wielkich bojach, 51 kilometrach i 2,5 godzinie zmagań dotarłam w końcu do domu.
Jestem ciagle tak zmęczona jakbym dopiero co zsiadła z siodełka.
W dodatku chyba dostałam goraczki bo cosik mnie trzęsie,na zmianę goraco i dreszcze.
Na obiad wsunęłam pomidorówkę z makaronem ,z przewagą makaronu i ległam sobie na chwilkę 3 godzinki.
W przerwie miedzy drzemką nr1, a drzemką nr2 zjadłam :
paczusie szt 3,herbatniki szt 2 i dwie kostki czekolady z orzechami.
Dla porzadku jeszcze napiszę,że rano była joga 35 minut i jedzonko w postaci owsianki z rodzynkami.
Na kolację bedzie leczo z chili i soczewicą bo mi zostało a przecież nie wyrzucę.
Jem i idę do łóżka bardzo się dzisiaj zmęczyłam.
Dobranoc wszystkim .
kasiazett
11 sierpnia 2011, 15:32Niezły dystans! Tylko żebyś się nie rozchorowała na dobre! Życzę dużo zdrówka!!!
kasia588
11 sierpnia 2011, 08:59Jejku tyle km:) Podziwiam naprawdę:)
Bedol
10 sierpnia 2011, 22:18Taka trasa! no, no... U mnie to od święta taka traska. Podziwiam!
kusa4
10 sierpnia 2011, 20:30Mnie dzisiaj mało niezdmuchnęło ze skutera ;)
xKarolinaxx
10 sierpnia 2011, 20:14ooo powiwiam tyle km szok!