Do wyjazdu 18 dni.... A ja niestety nie osiągnęłam celu.... Cóż cel to pojęcie względne, w końcu bardziej chodzi o samopoczucie i wygląd no i w moim przypadku " porządek w głowie"..... I tu niestety się podziało..... A podziało się tak, że zawładnęły mną kompulsy jedzeniowe i mimo zrywów poprawnego , zdrowego , jedzenia, czekałam tylko na moment, aby rzucić się na jakieś chrupacze, dipy, lody, nawet przerobiłam pochłonięcie (kilkukrotnie) słoika masła orzechowego, nutelli i masy chałwowej...wstyd.....
Wiem, że bardzo, bardzo nieładnie..... Z pozytywów (takie też są ) zintensyfikowałam ćwiczenia, na siłowni jestem 4-5 razy w tygodniu, wynika to z wyrzutów sumienia no i tego , że wypowiedziałam umowę i lipiec jest moim ostatnim miesiącem, dlatego aby jeszcze coś z niej wycisnąć chodzę prawie codziennie, no dobra, co 2gi dzień.
Waga poszybowała, bo musiała,..., dieta to podstawa i nie da się bezkarnie obżerać , poćwiczyć i oczekiwać spadków...lub niewzruszonej stabilności... Nic nie ma za darmo...
I to nie tak, że nawet czuję się jakoś gruba czy brzydka i nieszczęśliwa, ale widzę, że kompulsy przejęły stery i bardzo mi się to nie podoba...Co dzień układam sobie w głowie plan co będę robić, co zjem....a potem nagle wszystko mi się resetuje, urywam się ze smyczy i jem, jem , jem aż do bólu brzucha....jakbym była jakąś bulimiczką...tylko nie wymiotuję a lecę na siłownię.....
Dlatego mimo, że nie mam za bardzo czasu na vitalię postanowiłam się wygadać , by czarno na białym mieć swoją głupotę i jakoś wziąć się z nią za bary....
Pragnę powrotu tej "lekkości" a nie bólu brzucha. Czy waga spadnie...nie wiem, ale nie zamartwiam się tym, mam cel dobrze wyglądać i dobrze się czuć , bez wyrzutów sumienia i bez władzy nade mną kompulsów - siły nie czystej....
Co dziś zrobiłam, poza wpisaniem się tutaj...., zrobiłam sobie pomiary ciała centymetrem, bo taki namacalny efekt bardzo motywuje i zamierzam je sprawdzać co tydzień. Zamierzam jeść zdrowo, raz w tygodniu dzień wodny - w piątek. Cel 53 ? Może i jest , ale bardziej liczę na centymetrowe zmiany (na siłowni ćwiczę poślady i powiem , że po miesiącu na prawdę widać zmiany... z moich obwisów na światło dzienne nieśmiało wychodzi coś znacznie bardziej zaokrąglonego... )
No więc do boju może nie z wielkim huuuuuraaaa, ale spokojnie i rozsądnie
Życzę Wszystkim miłego wtorku
Ajcila2106
25 lipca 2017, 11:56Ach...żeby tak te mięśnie chciały same się zrobić...podziwiam i zazdroszczę:) Mnie też ostatnio jakieś złe ogarnia i zaczynam wygrzebywać jakieś słodycze na które normalnie bym nie spojrzała:/ Wczoraj zeżarłam pół zajączka wielkanocnego Lindt, kilka galaretek w cukrze, jakieś orzeszki w polewie....bleee...i jeszcze było mi mało.....za mało się ruszam i mnie nosi normalnie....Tak że rozumiem...trzymaj się i nie daj się złemu...Miłego, sytego ( ale zdrowo) dnia:)
Oracus
25 lipca 2017, 14:17oj to straszne jak człowiekowi nagle rozum odejmuje w obliczu takich świństw....To znaczy ja bym nie miała nic przeciwko skosztowaniu....ale to się włącza tryb odkurzacza i do końca.....wszystko...do ostatniej okruszki..... Ech.... Na razie się trzymam i próbuję się motywować, że jak tak dalej pójdzie to będę musiała wskakiwać w bieliznę maskująco-ściskającącą..... Miłego dnia :)