Waga sprzed chwili to 104.3 ale niech będzie już ta poranna, bo waga ma swoje odpały.
Intensywny dzień. Jestem zmęczona. Jeszcze się podowiadywałam jakie to "ale" ma do mnie teściowa-in-spe.
Rodzina L. jest prosta. Nie są specjalnie wykształceni. Zwyczajni, dobrzy ludzie. Jeszcze nie miałam okazji ich poznać osobiście, ale wiem, że jego tata jest ogólnie zachwycony naszą relacją, brat tak w miarę, cieszy się, że L. się cieszy, a mama.. No.. kiepściutko. Oficjalnym powodem nielubienia mnie jest moja nadwaga. No serio. No niestety. Także już na wstępie jest ciężko. W życiu słowa nie zamieniłyśmy a już dystansik. Ech. Ja podejrzewam, że przyczyna leży zupełnie gdzie indziej (ale aż tak prywatnie nie będę pisać) i gdybym nawet była szczupła i piękna to coś by się znalazło. Ale nie będę ściemniać, że nie jest to raniące. Bo jest. Z drugiej strony mamy nie przekreślam, bo jeśli chodzi o to, o co myślę, to absolutnie zrozumiałe, że szuka jakiegoś innego powodu, dla którego mogłaby mnie nie lubić. Jeszcze jestem otwarta, dopóki się nie poznamy ciągle będę. A nie wiem kiedy to nastąpi, bo.. bo komplikacje :D
W ogóle jakby którejś z was przypadkiem przyszło do głowy jakieś pocieszanie mnie w stylu "głupia baba, nie przejmuj się, to nie z nią jesteś w związku" to proszę, nie róbcie tego. To mama L. i głównie dzięki niej L. jest taki wspaniały jaki jest :)
Tylko boję się, że nawet jak schudnę i nawet jak jakimś cudem mama L. mnie zaakceptuje, to już będę na tyle dotknięta, że już nie będzie tak serdecznie jak mogłoby być bez tej akcji. A szkoda.