Moja współlokatorka namówiła mnie na zajęcia z muay thai :D póki co byłyśmy na dwóch - jest całkiem spoko, ale mam wrażenie, że musimy trochę nadganiać (wcześniej było już kilka zajęć i widać, że niektórzy radzą sobie lepiej). Poza nami na pierwszych zajęciach była jedna dziewczyna na drugich nie było żadnej. Sami faceci. Nie narzekam :P
Odnośnie mojej randki - nie było źle. Całkiem dobrze nam się rozmawiało ALE... no właśnie z mojej strony mam pewne ale. Czułam się jak bym spotkała kumpla. Zero iskry, motyli w brzuchu, podekscytowania - ZERO. On chce się znowu spotkać, wiem, że jest dużo bardziej zaangażowany. Ja wolałabym się nie spotykać. On chciałby dzwonić i gadać przez telefon, ja...
Może robię źle, to całkiem fajny człowiek. Tylko właśnie - czy fakt, że ktoś jest fajnym człowiekiem ma być powodem dla którego mam się z kimś wiązać?
Pixy.
4 października 2013, 21:14i dodam jeszcze, że jak pierwszy raz spotkałam mojego męża - jakieś 10 lat temu to też nie było ochów i achów ani żadnych motylków. Poczułam je dopiero dwa lata później jak zaczęliśmy być z sobą "na poważnie":)
Pixy.
4 października 2013, 21:12Potwierdzam-ciasto jest pyszne! Na pewno jeszcze nieraz je upiekę (o ile kupię znowu maliny mrożone, bo w moim miasteczku nie ma-trzeba jechać gdzieś dalej). Czasami warto poznać kogoś bliżej nawet jak na początku tych motylków nie było. A nóż okaże się być tym jedynym...? Powodzenia:*