No i doigrałam się
Dzisiaj na wadze zobaczyłam nie mniej, nie więcej a dokładnie 100,00 kg
Nadal nie wierzę!!! od lutego przytyłam 12 kg!!!
Wiedziałam że jestem gruba ale nie wiedziałam że aż tak coraz ciężej mi się zgiąć, założyć skarpetki, zapiąć stanik czy zobaczyć co się dzieje w okolicach miejsc intymnych
Mąż w maju zakupił mi w prezencie urodzinowym bieżnie bo zarzekałam się że będę biegać, a jak nie biegać to chociaż chodzić i co??? i co??? i Qrwa wielkie goowno!!! to znaczy takie wielkie na 10 kg!!!
I tak od maja obraziłam się na wagę bo ta wredota pokazała 90 a ja przecież mam bieżnie - dzisiaj tak zaczęłam bardziej ogarniać że to nie wystarczy jej mieć po tym jak dzisiaj rano przed pracą przeprosiłam wagę. Po zważeniu i przybyciu do pracy zamówiłam dietę i rozpoczynam podejście do walki z wagą numer : tysiąc pięćset, sto dziewięćset.
A było to tak:
Pierwsze podejście do wagi robiłam w połowie października, gdy po próbie zmieszczenia się do zimowych kurtek z zeszłego roku (rozmiar 44 - już wtedy byłam klockiem) stwierdziłam że trzeba kupić nowe.
Drugie podejście do ważenia robiłam przed 1 listopada gdy to przyszło mi kupić kurtkę zimową i okazało się że rozmiar 50 jest na mnie ok.
Trzecie i decydujące starcie z wagą nastąpiło po tym jak wczoraj mama (zawsze byłam od niej trochę szczuplejsza) powiedziała że zabierze sobie te moje zimowe kurtki bo na nią są dobre a ja i tak się do nich nie upchnę.
No i to by było na tyle z wqrwu na moją wagę.
Pozdrowionka, przytulaśki no i pulchne cauśniaczki
barbra1976
5 listopada 2019, 10:03Powodzenia
@SUMMER@
4 listopada 2019, 14:03to do dzieła.... a ja trzymam kciuki i kibicuje! Również walczę z 3 cyferkami... ale wierzę mocno że na dniach będzie zmiana kodu na 9 z przodu:D:D