11 października 2013 r.
Tydzień ma 168 godzin. Wychodzi mi, że zdecydowanie za mało. Czytam ciągle o racjonalnym planowaniu czasu. Czytanie idzie mi nieźle, realizacja zdecydowanie gorzej. Dziś próbowałam nie dać się wielozadaniowości. Czyli uprzeć się i wykonać coś od początku do końca nie zważając na nic. W ciągu godziny miałam pięć telefonów. Każdy miał same ważne sprawy i był stęskniony za mną. Akurat w ciągu tej godziny co się uparłam, że zrobię jedną rzecz. Następnym razem pomyślę o wyłączeniu telefonu. Sterta odrobinę się zmniejszyła.
Dziś wcisnęłam się w kieckę i poszłam na obchody Dnia Nauczyciela. Wcisnęłam się w kieckę powinno być podkreślone i grubym drukiem zapisane. Ostatni raz założyłam coś co przypominało spódnice na początku roku. Później mi się już nie kalkulowało. Łaziłam w spodniach. A dziś z własnej i nieprzymuszonej woli założyłam to ?coś? i poszłam. No dobrze ,czułam się piekielnie kobieco stukając obcasami.
Na basen zamierzałam się wybrać. Zrobiłam depilację, pomalowałam nawet paznokcie u nóg, wygrzebałam kostium, czepek i okulary, spakowałam masę potrzebnych i niepotrzebnych i ? Wcale nie, właśnie, że poszłam. Tyle tylko, że na basenie była awaria ciepłej wody. Samobójczynią jednak nie jestem. A z zahartowaniem u mnie cienko. Zatem mogłam spokojnie wrócić do domu i nad swoim losem się poużalać.
Dziś sobie zrobiłam ten słodyczowy dzień. Jeden wafelek i kawałek piernika. Dobre były. Złego słowa nie powiem
Waga 87,9 kg. Da się żyć.
śliwki 90
kanapki 364
wafelek 57
jabłko 52
gruszka 70
zupa 200
piernik 150
winogron 60
grzyby 33
marchew 27
ogórki 26
Razem 1241
Zaszkodziły winogrona na koniec. Nie mogłam się oprzeć i udawałam, że jeszcze mam masę kalorii w zapasie. 41 to już jednak mniejszy grzech.
Chorercia. Zapomniałam o kawie - 40. cola - 2. Razem 1281