to się lubi co się ma. Zmęczona jestem, ale nawet nie proszę o odpoczynek. Kiedyś miałam takie marzenia, Tam na górze ktoś posłuchał i prawie przez rok się nie ruszałam. To teraz nie chcę.
Jutro jadę zawieźć rozliczenia, a przy okazji mam nadzieję uda mi się wymienić tą popsutą wagę cyfrową. Może uwzględnią reklamacje. Dziś ważyłam 20 dag mniej niż ostatnio, a to było po śniadaniu, i 0,5 litrze wody. Chciałabym zobaczyć jak to będzie wyglądać rano. Póki co rano wystarcza mi stara sprężynowa. Żebyście wiedziały jak ta lubi podtrzymywać mnie na duchu. Codziennie rano się dowartościowuje. I co z tego, ze wiem, ze trochę kłamie. Fajnie jest widzieć takie 72,5. Poza tym dziś weszłam w spodnie, które kiedyś uwielbiałam i dlatego się ostały na dnie szafy. Zapięłam się bez problemu. A jeszcze nie tak dawno przez uda nie chciały przejść.
Z dzisiejszego sprzątania oczywiście nici. Ale kiedyś się zbiorę. I wtedy będzie lśniło. Do końca tygodnia raczej się nie da. No dobra postaram się posprzątać w niedzielę.
Właśnie przeczytałam 2 strony (słownie dwie) książki. Ja pożeracz, mól książkowy, po dwie książki dziennie a tu tylko strony. Pod tym względem przyjmuje wyrazy współczucia.
Już tylko jedzonko
3 kromki chleba razowego i jedna bułka razowa z masłem żółtym serem
½ pomidora bo tylko tyle było
ryż z sosem pieczarkowo- pomidorowo-oliwkowym
1 mały kefir
2 jabłka
1 ogórek wężowy
1 ogórek kiszony
1 jabłko
15 dag ciasteczek
2 herbaty czerwone
1,5 l wody
1 espresso z mlekiem
I dużo, ogromnie dużo chodzenia. Wszystko załatwiam na piechotę. Muszę. Ale to wcale nie oznacza, ze chcę.
jagusia1979
10 października 2006, 22:03te spodnie to doskonale rozumie jakie to uczucie, ja też dzisiaj w pracy byłam w spodniach które w sierpniu chciałamn założyć w niedzielę bo pasowały do butów a tu niespodzianka weszły do połowy udka a dzisiaj na nogach nawet opięte nie były, cudownie jest trochę schudnąć, wytrwałości nam życzę hi hi.
cocinella
10 października 2006, 01:19wyglada na to ze jestes na dobtej drodze, tak trzymaj