Wczoraj schudłam 40 dag, dziś kolejne 90 dag. O jedzeniu w ogóle nie myślę. Metoda? Eksperymentuje z psychiką. Poważnie. Wpływa to nie tylko na wagę, ale i na resztę mojego życia. Zaczynam załatwiać sprawy, które ciągle odkładałam. Dziś wstałam przed piątą. Spałam jakieś pięć godzin. I czuje się rześko. JA śpioch doskonały z własnej no dobra lekko przymuszonej woli wstałam trzy godziny przed budzikiem. Wiem, że to wszystko brzmi lekko dziwnie, ale patrząc na pamiętniki niektórych witalijek zaczęłam się bać pisać o tym co robię. Tym bardziej, ze nie mam świadomości, jakie naprawdę będą tego konsekwencje. Na razie oczywiście ciężko mówić o wynikach. Chudnięcie na początku przeważnie idzie łatwiej i waga spada. Oczywiście, że dziwi mnie tak szybki jej ubytek. A do ten absolutny brak łaknienia. Ostatnie odchudzanie przebiegło pod dyktando myślenia co ma zjeść, czego jeść nie powinnam, w jakich godzinach. Teraz absolutnie nic. Zegar sobie tylko nastawiam, aby nie przegapić posiłków, no, bo coś jeść trzeba. Do tego wszystkiego uspokoiłam się. Taki stan miałam tylko po głodówkach. To nie jest euforia, tylko kompletne wyciszenia, spokój. Nic nie wyprowadza mnie z równowagi. Kurczaczek naprawdę zacznę się chyba bać sama siebie.
Jedzenie:
Sobota:
1 kromka grahama z: masłem, żółtym serem, sałatą, rzodkiewka
2 kromki chleba orkiszowego z masłem + sałatka z ogórka, rzodkiewki, szczypiorku i śmietany
2 jabłka
1 banan
1 kawa z mlekiem
pomidorówka z grzankami
kapusta zasmażana
2 kubki herbaty czerwonej
2 litry wody
1 litr coli light
Niedziela:
2 kromka grahama z: masłem, żółtym serem, sałatą, rzodkiewka
1 kromki chleba orkiszowego z masłem, żółtym serem rzodkiewką małosolnym
2 małosolne
5 koktajlowych pomidorków
1 jabłko
1 banan
młode ziemniaki z koperkiem i zsiadłym mlekiem
sałata + rzodkiewka + śmietana
1 litr wody
1 list coli light
2 kubki herbaty czerwonej
1 kawa z mlekiem
Ruch:
Sobota:
Sprzątanie
13 tys, kroków
1 dzień kaloryferka i a6w
Niedziela:
23 km na rowerze, z tym, że większość trasy pod wiatr
1000 kroków
2 dzień ćwiczeń
musebliss
11 maja 2009, 22:20Fajnie się czyta Twój pamiętnik. Ja też mam czasem taki stan, że zapominam o jedzeniu, ale to tylko wtedy, kiedy jestem akurat w coś bardzo zaangażowana. Wtedy pracuję na pełnych obrotach, ćwiczę rano, śpię krótko i mogłabym tylko pić herbatę.
oficjalnaJ
11 maja 2009, 10:55szczególnie konsekwencji :-) może i ja sie pozbieram jak już się pluskwy pozbędę. Pozdrawiam i życzę miłego dnia.