Dziś rano waga wskazywała ta samą liczbę, czyli wczorajsza zniżka to nie był przypadek. I bardzo się cieszę. Tym bardziej, ze wczoraj wszystko wskazywało na to, ze łapie przeziębienie. Ale nie ma to jak stare sprawdzone metody. Obrzydliwy w smaku wyciąg z grejpfruta 3 razy dziennie i katar i drapanie w gardle znikło. Założony plan wykonałam:
v wypiłam 1,5 litra niegazowanej wody, żeby nie było, ze utrata kilogramów to tylko niedobór H2O
v poszłam na spacer, aby mieć te 5.000 kroków, wyszło nawet 3.000 więcej więc znów mogę sobie postawić szóstkę za wykonanie ponad plan
v na basenie nie byłam – przez to choróbsko, ale planowałam 3 wyjścia w tygodniu więc powiedzmy, ze jeszcze się załapię. Dziewczyny nie zazdrośćcie pływania po prostu się wybierzcie na basen lub jezioro. I to już dziś. Rzecz, którą się odkłada ulega zapomnieniu.
v Jedzonko:
2 tosty razowe z masłem
2 nektarynki
4 pomidory
6 ogórków zwykłych
2 ogórki małosolne
1 filiżanka kawy z mlekiem
1 talerz zupy
ryż z sosem pieczarkowym i jakiem (bo nie chciało mi się gotować niczego nowego)
1 kromka razowego chleba z masłem i żółtym serem
3 szklanki czerwonej herbaty
Acha od 13 lat nie jem mięsa, stad jego brak w jedzonku.