Jak na prawdziwą poznaniankę przystało składnikiem moich kości są najprawdopodobniej ziemniaki. Płyną w mojej krwi i zakorzeniły się mocno w moim mózgu. Mniemam, że gdybym je odstawiła czego broń Boże nigdy nie próbowałam to bym umarła z powodu braku najpotrzebniejszego pierwiastka;) Jako jednak, że dieta wymaga stosowania pewnych ograniczeń musiałam porzegnać moje ukochane sosiki i tłuszczyki i inne frajdy, które sprawiają, że ziemniaki stają się daniem wręcz doskonałym w swojej ziemniakowatości. Jest jednak jeden przepis, który stosuję od czasu do czasu gdy mój organizm domaga się swojej porcji "żółciutkich"-pyry z gzikiem czyli ziemniaki z twarożkiem. Myślę, że mojej diecie nie robi to danie bardzo źle a jest moim nr 1:) Gotuje ziemniaki, duszę je w miseczke a na wierzch kładę ale serek wiejski ze szczypiorkiem albo własnoręcznie przygotowany twaróg. Zapycha bardzo a wrażenia smakowe są wręcz nie do opisania:)
Smacznego!:)
lubieszpilki
2 sierpnia 2011, 12:10Wygląda smakowicie, naprawdę, i zaraz skojarzyło mi się z farszem na pierogi ruskie ;-) brakuje tylko cebulki i pieprzu :P
ikikowa
1 sierpnia 2011, 21:32Dla mnie ziemniaki są jak tlen - niezbędne! Mimo iż jestem na diecie jem tak mniej więcej co drugi dzień ziemniaki na obiad. Ale oczywiście bez tłuszczu.. tylko czasem skuszę się na masełko tak jak np. dzisiaj ;) Ach.. te ziemniaczki! :)
monkey002
1 sierpnia 2011, 20:47dobrze że w mojej krwi nie płyną paszteciki szczecińskie albo paprykarz bo nie wiem jak bym wyglądała:) trzymam kciuki:) nigdy nie próbowałam takiego połączenia:)
jamida
1 sierpnia 2011, 20:09;))