Mam nadwagę od lat. Byłam chudziutkim dzieckiem, ale w podstawówce utyłam i sukcesywnie dobijałam do swojej obecnej wagi. Przez ten czas nauczyłam się ubierać ładnie i stosownie do mojej figury, zakrywając jej najgorszą część (brzuch i ramiona) odpowiednio skrojonymi rzeczami. W efekcie nikt ze znajomych nie dałby mi takiego BMI, jak posiadam obecnie - wyglądam raczej na okrągłą, niż otyłą. I nawet czasami odnoszę wrażenie, że mi z tym do twarzy. Hobbystycznie zajmuję się grafiką, jestem ogólnie uważana za osobę posiadającą dobry gust. Interesuję się modą, dlatego serce mi pęka, gdy widzę w sklepach tyle ślicznych ciuchów i to, jak źle na mnie wyglądają. Gdyby tylko miała odpowiednią figurę, przyciągałabym spojrzenia i umiałabym wykreować swój wygląd jeszcze lepiej, niż robię to obecnie...
I pęka mi serce wtedy, gdy widzę dziewczynę o figurze modelki w bezkształtnych ciuchach i zupełnie niezadbaną. Wiem, że to nie moja sprawa - każdy ma prawo wyglądać jak chce. Ale wyobrażam sobie wtedy jak ślicznie mogłabym wyglądać, mając swój gust i jej figurę, nawet przy mocno ograniczonym budżecie.
Bo niestety nie tylko waga jest u mnie problemem. Jestem też bardzo niziutka, co strasznie przeszkadza w doborze ubrań. Jeżeli znajdę coś ładnego i pasującego w obwodzie, okazuje się o wiele za długie i leży brzydko. Los nie dał mi najlepszych genów, ale staram się wykorzystywać swoje możliwości w stu procentach. Mam nadzieję, że po diecie będzie jeszcze lepiej.