Witam kochane :)
PO maratonie miałam dość intensywny tydzień ale nie treningowo :( Najpierw przyjechała kumpela z Olsztyna potem druga ze Szkocji więc zamiast trenować wieczory spędzałam na centrum długo rozmawiając i popijając korzenne piwo ( gdzie jest moja dieta ???? ) Koleżanka wyjechała i przyjechała moja mamusia poznac mojego nowego faceta , zabawnie było bo się zestresował i to bardzo choć nie potrzebnie , mama nie gryzie :) Znowu zamiast dietkowac i trenować były obiady w restauracji indyjskiej , kawiarnie i wino na wieczór a dokładnie do 5 rano dyskutowałyśmy po czym byłam tak nieprzytomna że nie było mowy o chodzeniu a co dopiero bieganiu czy ABS.
Fota z mama :)
Oczywiście w czasie tych rodzinnych pogaduszek dostałam opieprz że nie badałam tarczycy i jestem za ciężka a jak biegam to potem mnie boli kolano , mnóstwo rad jak schudnąć bo mama schudła 10 kg po 50- tce więc nie ma co jej się tłumaczyć wolnym metabolizmem czy czymś w tym stylu :)
Kiedy mamuś pojechała zadowolona przygotowałam plan na resztę dni , to miał być cudowny początek miesiąca . Wiecie jak to jest ... wszystko rozpisane , jedzenie przygotowane a tu nagle przychodzi najgorsza @ od kilku lat :( Spuchnięta , obolała leżałam dwa dni i przeklinałam w poduszkę , nawet do pracy nie mogłam pójść no chyba że w pampersie ale tez nie wiem czy by pomogło a do tego apetycik że hej ... jadłą orzeszki , pastę z ryby , ogórki kiszone , czekoladę itd.... itp.... no po prostu bomba...
Na szczęście już lepiej , cholerstwo się skończyło wczoraj i dziś wstałam rano jak człowiek . Mogę realizować plan treningowy i jedzeniowy ale i tak znowu mi gdzieś uciekł tydzień a moje urodziny coraz bliżej . Niestety dziś mam pracę do wieczora a na noc idę na spotkanie z psiapsiółą więc znowu nie poćwiczę , 3majcie kciuki żeby w weekend udało mi się ruszyć bo jak zacznę to nic mnie nie zatrzyma :)
Z dobrych wieści :
- we wrześniu przebiegłam 280 km :)
- waga stoi i nie rośnie :) Było 72,4 a jest ciągle 70,2 a nawet raz mi mignęło 69.9 ale tylko na chwile ( chlip , chlip )
Zbieram się załatwiać zaległe sprawy :)
DObrego weekendu życzę :)
roogirl
6 października 2017, 18:31Ale do siebie podobne :)
aniapa78
6 października 2017, 09:05Mama jak siostra. Niestety takie wizyty rozwalają system. Ciężko wtedy z dietą i treningami. Ale przecież to raz na jakiś czas. A chwile z mamą i przyjaciółkami bezcenne. Gratuluję km- po prostu szacun. I gratuluję spadku. Teraz waga stoi ale spadnie jak ruszysz z dieta.
Nocka23
6 października 2017, 09:12Jeszcze mi się rytm nie ustawił ale w weekend się zorganizuje i już pilnuje co jem :) dobrego weekendu
am1980
6 października 2017, 08:59fajna ta Twoja mamusia...wygląda raczej jak siostra i jest dowodem na to, że wiek wcale nie jest przeszkodą w schudnięciu...kocha no i szacun za dystans...u mnie w wrześniu tylko 100 km...lipa że hej...
Nocka23
6 października 2017, 09:04wcale nie lipa , no coty ??? w tym poprawisz a pamiętaj że 100 to lepiej niz 50 czy 0 :) Nie każdy miesiąc sprzyja bieganiu :) Mama tak jest dokonałym dowodem na to że się uda jak się chce :) pozdrawiam
Anankeee
6 października 2017, 08:50Miło spędziłaś czas ;) Ważne,że waga nie wzrosła, a jak będziesz się pilnować to zobaczysz 6 z przodu ;) Tego Ci życzę ;)
Nocka23
6 października 2017, 08:55dziękuje :) Ta 6 z przodu na pewno mnie bardzo zmotywuje :) pozdrawiam
Anankeee
6 października 2017, 08:59W takim razie, oby nastąpiła jak najszybciej ;) Mnie też motywują nawet drobne sukcesy ;)