Witam :)
I tak to już ..... od jutra , od poniedziałku , od pierwszego .... i dalej .... ostatni pączek , ostatnie piwko , ostatni raz zjem czekoladę a potem będę już się odchudzać ... potem nastaje ten cudowny okres kiedy lecimy , ćwiczymy , biegamy , liczymy kalorię , zaczynamy latać ponad chodnikami i jesteśmy z siebie takie dumne bo to już 3 dni , dwa tygodnie lub miesiące aż przychodzi BUM i spadamy na chodnik ubijając sobie dupkę i pogrążając się w melancholii zagryzanej batonikiem .... brzmi znajomo ???
Wiecie jak to jest ??? Ja wiem dobrze bo tkwię w takim schemacie od dawna i przy każdym starcie mam więcej do zrzucenia przynajmniej o 1 kg .... i tak kg do kg i osiągnęłam 70 kg zamiast 50 kg , coś poszło nie tak ? Miało być - 10 kg a jest +12 kg od momentu kiedy chciałam wsiąść swoje życie i ciało w swoje ręce ... A czyja to wina ??? Mogłabym długo się zastanawiać i znaleźć tysiące wyjaśnień , pretekstów i obwiniać innych lub zdarzenia losowe o moja własną głupotę ale po co ??? Przecież to nie pomoże a chodzi o to żeby mój ostatnio chory łeb zaczął funkcjonować jak należy , chodzi o to żeby polubić siebie samego i sobie ufać , żyć w zgodzie z własnym ja bo tak na logikę nie zostawię siebie za drzwiami i pójdę sobie hen daleko .
Nie żalę się , tylko tak ostatnio to wszystko układam i dochodzę do wniosku że najwyższy czas wprowadzić jakieś zmiany w życiu nie tylko jeśli chodzi o odchudzanie i odzyskanie kontroli nad ciałem . Doszłam do wniosku że to się wszystko łączy w jedną całość i zamiast koncentrować się na swojej niedoli powinnam popatrzeć dalej i głębiej, poukładać inne sprawy a może wtedy te całe puzzle utworzą właściwy obrazek .
Takie tam moje przemyślenia na początek tygodnia .Czaruje rzeczywistość , chcę normalnego dnia i walczę o taki dzień , koniec depresji i smutków po 6 tygodniach życia jakby we śnie i dręczenia się wszystkim na świecie postanowiłam się zebrać w sobie i wstać w niedzielny poranek . Mimo totalnej niechęci ruszyłam się na bieg , spotkać się z ludźmi i przebiec pomalutku parę kilometrów . Jechałam jak na ścięcie ale dobrze mi to zrobiło , tak sobie biegłam i myślałam , analizowałam i takie oto wnioski układały mi się w głowie jak wyżej napisałam . Czasami trzeba wstać nawet jak się nie chcę i spojrzeć na świat z innej strony i się uśmiechnąć do siebie .
Na głowę pomogło i to bardzo ale ciało nadal trzyma wodę i waga 70.2 kg co oznacza że przekroczyłam linię krytyczna i podejmuje świadomą decyzje że trzeba działać a nie gadać , nie liczyć dni tylko postawić sobie konkretny cel ;
"Być szczęśliwą"
Nie będę Was już dłużej dręczyć na dziś ale szybko wrócę razem ze swoimi celami naszkicowanymi na nowo :)
A na dzis plan jest taki
MIłego dnia :)
natalie.ewelina
8 listopada 2016, 23:00kochana podpisuje sie obiema rekami ppod tym co napisalas...ja tez mam taki sam stan...trzymam kciuki za ciebie
Nocka23
9 listopada 2016, 08:02ja za ciebie też kochana :)
mania_zajadania
8 listopada 2016, 22:00Bardzo dobry plan na dziś. Mnie tak pierdyknelo w połowie sierpnia jak przeczytałam u mr Cuba jego historię walki z kg i uświadomiłam sobie ze jak nie zrobię czegoś z tymi kilkoma kg to za chwilę będzie ich kilkanaście a potem kilkadziesiąt.... ze strachu przed konkretnym działaniem zaszłam w ciążę;) teraz pilnuje michy żeby nie przytyć za bardzo. I wizualizuje jaka będę fit po porodzie. Trzymam kciuki za dziś, jutro i za pół roku następne:)
Nocka23
9 listopada 2016, 08:02wizualizacje działają niekiedy cuda więc pilnuj się i koncentruj się :)
ar1es1
8 listopada 2016, 13:16Ja myślę,że nie można robić listy"zakazanych"rzeczy podczas odchudzania.Po prostu należy wszystko traktować jako paliwo dla organizmu i wybierać takie,które mu służy:) U mnie to się sprawdza. Powodzenia!
Nocka23
8 listopada 2016, 14:10bardzo dobre podejscie , jak paliwo dokładnie :) pozdrawiam
am1980
8 listopada 2016, 11:36świetny plan, trzymaj się go!!!
Nocka23
8 listopada 2016, 11:37ma zamiar :) dzięki