Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
straszny weekend
10 grudnia 2012
Witam dziewczyny po weekendzie dla mnie on był wyczerpujący emocjonalnie,bo w piątek było ok.mąż się poprawił pomógł mi w domu,bo ja byłam na jeździe,a w sobotę wymyślił ,że pojedziemy do znajomych.Jak powiedział tak zrobiliśmy,wszystko było w porządku dopóki starsza córka nie oparła się o półkę i półka z wielkim hukiem spadła i rozbiła 3 filiżanki.Mąż się zezłościł i kazał się jej ubierać,córka się bała,a ja się wściekłam(odkupię te filiżanki)i powiedziałam mu,że mógł ich pilnować,a nie siedzieć.tak mnie wkurzył,że powiedziałam mu,że jak chce to niech się rozwiedzie skoro mu tak źle i ciągle narzeka(niech sobie poszuka kogoś innego,ja go nie trzymam).Po tej ostrej wymianie zdań wziął kurtkę i wyszedł nie wiadomo gdzie,a na dworze -16st C.Ja ubrałam dzieci i zadzwoniłam po tatę żeby po nas przyjechał,ale po drodze go nie było,a mi czarne myśli przebiegały po głowie.Odwieźliśmy dzieci i wróciliśmy go szukać(głupio było mi przed znajomymi i przeprosiłam,chociaż to on zaczął).Na szczęście znalazłam go,ale miałam ochotę mu przyłożyć za to co przeszłam w ciągu pół godziny.nie chciał wsiąść do samochodu,ale ale ja zabrałam go siłą.Jak wróciliśmy do domu to zamknęłam dom na klucz,a klucze zabrałam i siedziałam do 1.30,a później po stresie i zmęczenie dało o sobie znać i poszłam spać twierdząc co ma być to ma być.Po kilku minutach też się położył spać,w niedzielę przed południem podszedł skruszony i blady i przeprosił mnie,później pojechaliśmy do znajomych i przeprosił ich i godzinę siedział jak*zbity pies*ze wzrokiem utkwionym w podłodze.Tak,że po takiej huśtawce emocjonalnej nie miałam siły ani na dietę ani na ćwiczenia,tak,że muszę się poprawić.pozdrawiam i musiałam się wypisać,bo trochę mi ulżyło.
angel2601
14 grudnia 2012, 00:13Mój też jest wybuchowy, ale on najpierw gada a potem myśli, czasem to wkurza bo najpierw oberwę a potem przeprasza. Dziwni ci faceci
Qassia
12 grudnia 2012, 10:40Ty i tak spokojnie do tego podchodzisz, gorzej jakbyś była taka sama jak on :) Ważne, że przyznał się do błędu i przeprosił.
jeszczeimpokaze
11 grudnia 2012, 15:47eh widzę Twój mąż jest porywczy prawie jak ja
PannaPaulina
10 grudnia 2012, 12:31mam nadzieję, że to byli bliscy znajomi :) a tak serio- dobrze, że on pierwszy przyszedł ze skruchą.. u mnie to ja przepraszam mimo, że to on wiecznie przegina :/ ach te związki.... nie martw się! :*
anna20061
10 grudnia 2012, 11:55woj no to dal ten twoj stary,dobrze ze choc przeprosil,moj niepotrafi przepraszac,tylko wtedy kiedy on ma na to ochote :/...Glowa do gory kochana bedzie lepiej ...