Cześć Dziewczynki :)
Najpierw może sprawy aktualne: po 7 dniach wyzwania straciłam 0,8 kg, 3 cm w brzuchu, 1 cm w talii, 2 cm w biodrach i 1 cm w udzie. Więc centymetr był dla mnie łaskawy, waga - już niekoniecznie. Po tygodniu takich intensywnych ćwiczeń i perfekcyjnym wypełnianiu tabelki liczyłabym, że spadnie chociaż ten 1 kg. Wiem, waga to tylko cyferki, ale jednak... miło by było.
Czy wiecie, co miało miejsce dokładnie rok temu, 20 czerwca? Założyłam konto i napisałam swoją pierwszą notkę na vitalii :) To był 44 dzień diety, ważyłam 75,1 kg. Wystartowałam z wagą 85,3 kg, 9 maja 2012, i dopadały mnie pierwsze kryzysy, kiedy to samemu trzeba sobie radzić z dietą... Aby mieć wsparcie w grupie innych odchudzających się osób, dołączyłam do społeczności vitalii :) Pierwszy list na forum napisałam 28 czerwca i dotyczył jajek na kolację :D Również 28 czerwca dodałam swoje pierwsze fotomenu.
11 lipca osiągnęłam pierwszy ważny sukces - zeszłam z bmi nadwagi do bmi wagi normalnej :)
24 lipca, czyli 78 dnia diety, napisałam Wam o tym, że ludzie powoli zaczynają zauważać i komentować moją zmianę (a było to już po schudnięciu kilkunastu kilogramów!).
2 sierpnia, jako jedne z pierwszych, dowiedziałyście się o moich zaręczynach :)
15 sierpnia był mój 100 dzień diety. Pochwaliłam Wam się wtedy efektami po schudnięciu 14 kg. Ważyłam wtedy 67,6 kg - odrobinkę mniej, niż wyszło dzisiejsze ważenie. Możemy chyba przyjąć, że... cofnęłam się do tamtego właśnie momentu. Nie jest to pocieszające w żaden sposób, bo nikt, zaprawdę, nikt nie lubi wypuszczać z rąk swojego sukcesu.
Od 22 do 27 sierpnia opisałam swój przypadek jedzenioholizmu na podstawie książki Doroty Saneckiej "Dlaczego chcesz być gruba?". Dużo mi wtedy ta książka pomogła, poukładała mi parę spraw w głowie na temat objadania. Teoria jest bardzo piękna, ale w praktyce... zresztą za moment się okaże. Jeśli borykacie się z problemem jedzenioholizmu, polecam, zajrzyjcie tam - może i również Wam pomoże.
5 września napisałam, iż waga właśnie wykazała, że schudłam 20 kg. W październiku, na uczelni, rozkoszowałam się zaskoczonymi minami i komplementami znajomych.
31 października dodałam bardzo ważną informację - ważyłam 59,8 kg. Strasznie cieszyłam się z tej 5, ponieważ była namacalnym dowodem mojego całego wysiłku. I tu się dopiero zaczynają jazdy.
Kolejną notkę napisałam dopiero po prawie dwóch miesiącach, 19 listopada. Przyznałam się Wam, że wpadłam w ciąg objadania, z którego nie mogę się wyrwać. Dlaczego tak się stało? Hmm... Na pewno zobaczenie 5 na wadze było impulsem, w którym "odczułam sukces". Bezpośrednim bodźcem zaczęcia jedzenia był też brak okresu, którego nie miałam przez pięć miesięcy. Liczyłam na to, że dostarczę organizmowi trochę ekstra wartości odżywczych, trochę tłuszczy, i okres się pojawi. Niestety, dopiero późniejsza wizyta u gina wykazała, że potrzebuję hormonów na ustabilizowanie okresu... Ale ja już byłam w ciągu. Ważyłam wtedy około 65 kg.
27 i 28 listopada napisałam dwie notki, które spotkały się z Waszym wielkim odzewem. Dotyczyły słów, które wypowiadają nasi bliscy na temat naszej wagi, a które bardzo, bardzo ranią.
Od listopada do maja pisałam na vitalii niewiele, głównie po to, aby zacząć kolejny "Dzień 1" i napisać, że znowu przytyłam. Największa waga, do której się doprowadziłam w tym czasie, to 73,5 kg! Gdzież mi do tamtych sukcesów? Do radości z setnego dnia i moich 67 kg, nie mówiąc już o 59,8?? Walczyłam, owszem, ale nie miałam w sobie silnej motywacji, aby zająć się dietą na dobre. Kilka dni dietowałam, kilka dni się objadałam, i tak w kółko.
Ostatni raz objadłam się 29 maja (ale był to 4-dniowy ciąg!). Obecne podejście do schudnięcia (oby już ostateczne!) zaczęłam 8 dni temu, z wagą 68,5 kg. And here we go.
Tak minął rok. Rok, w którym schudłam 25 kg w pół roku, a potem przybrałam 15 kg w kolejne pół roku. Pocieszające - nie cofnęłam się do zera... Ale moje doświadczenia jeszcze bardziej utwierdzają mnie w przekonaniu, że odchudzanie nie jest najtrudniejszym zadaniem. Najtrudniej jest się ustabilizować, a potem wrócić do normalnego jedzenia, z zachowaniem zasad zdrowego odżywiania i odpowiednią ilością ruchu. Mnie się nie udało.
Proszę, nie gratulujcie mi tego roku na vitalii. Może byłoby co gratulować, gdybym w tym czasie osiągnęła swój sukces. Gdybym ustabilizowała się ładnie. A na razie... życzcie mi powodzenia :)
Myślę, że vitalia jest dla mnie ważna - i nawet po osiągnięciu satysfakcjonującej wagi i rozmiaru nadal byłabym z Wami - bo jesteście dla mnie jak siostry, przyjaciółki :)
Uwielbiam Was, Laseczki,
całuję Was w stópeczki
Buzia :*
Edit: Czwartek na dwa punkty :) Jedzeniowo bardzo dobrze. Wstałam rano, zrobiłam trening (8 min. nogi, 60 min. stepper, 8 min. stretch), ogarnęłam się i poleciałam do promotora i drukować pracę (ponad 1 godzina marszu, w upale! uff, uff). W domu zmogło mnie jakieś spanie i przespałam 5 godzin, zamiast zrobić drugi trening :/ No ale trudno.
Ha! Powiem Wam ciekawostkę :) Znalazłam tańszy punkt wydruków, w którym oprawy kosztowały złotówkę mniej niż w pozostałych. Więc się zdecydowałam (2 zł piechotą nie chodzi, nie?). Ale pan nie miał okładek granatowych gładkich, tylko granatowe brokatowe (a inne kolory gładkich, np. brązowe, czarne, mi się nie podobały). Zdecydowałam się na ten brokat i teraz czuję się jak Edward Cullen, który przygotowuje się do obrony pracy magisterskiej
Edit 2: Piątek na 2 punkty :) Jedzeniowo perfect, jeden trening: 8 min. brzuch, 60 min. stepper, 8 min. rozciąganie.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
poleskae
22 czerwca 2013, 18:58dziękuję Ci za Twoją szczerość, dodałaś mi sił, pozdrawiam
SLIM2BE
22 czerwca 2013, 18:12Na pocieszenie:-( Poczatki na V- w grudniu 2011 waga-72.80 kg, maj 2012-ok.62 kg,maj 2013-78.10 kg
Annula2013
22 czerwca 2013, 17:16Gratuluję sporo dokonałaś ,znasz sama siebie i wiesz ,że warto było zacząć mimo,że są gorsze dni Dalaś rade !Tak trzymaj ,powodzenia :-)
Deizydee
22 czerwca 2013, 10:05Oj wiem co czujesz ja juz mialam moje 57, a teraz walcze by waga nie pokazywal 64. I co rano sie waze, co rano sobie obiecuje a w poludnie zaczynam jesc i trqa to do poznego wieczora. A rano znowu strach przy wazeniu i kolejne obietnice. POWODZENIA z calego serca ci zycze
ma.ko
22 czerwca 2013, 08:11A ja i gratuluję (bo jest czego) i życzę powodzenia :* zmotywowałaś mnie do zmierzenia się, tak więc cm w dłoń i idę zobaczyć co w trawie piszczy :)
aisab35
22 czerwca 2013, 07:25to co napisałaś jest bardzo podobne do tego co i ja przeżywam...kiedyś osiągnęłam duży sukces w odchudzaniu i to mnie zgubiło...waga powróciła i ponownie zaczynam odchudzanie na vitalii...pozdrawiam i życzę powodzenia Tobie i sobie....
Karolcia.zaczarowana
22 czerwca 2013, 01:57Nie gratuluję Ci roku. Gratuluję woli walki! Powodzenia na kolejnych etapach! Dla niektórych inspiracją są 30-o kg modelki. Dla mnie osoby, które potrafią się podnieść po porażce i krok po kroku dążyć do celu. Tak jak Ty.
youresux
22 czerwca 2013, 00:16Hej :* Wróciłam dopiero teraz do domu i jestem w stanie odpisać na Twój komentarz. Właśnie dlatego chciałam mieć Cię w znajomych - zmagasz się z tym samym i od bardzo dawna czytam Twój pamiętnik :). Byłam kiedyś jednak za dużo sobie pozwalałam (oszukiwałam swojego psychologa co do wagi, jedzenia itp.). Potem stwierdziłam, że to bez sensu bo oszukuje sama siebie tak naprawdę. Psycholog tez troch bagatelizował to, co mówiłam (albo może miałam takie wrażenie). Wtedy pogodziłam się z anoreksją.. a właściwie wmawiałam sobie, że jestem zdrowa. Nie było takich wielkich ataków głodu - jeśli sie zdarzały to potem nic nie jadłam i tyle. Teraz poważnie zastanawiam się nad ogarnięciem tego. Mogę chodzić za darmo w urzedzie miasta tylko od ED tam jest tylko ta jedna u której byłam 3 lata temu :((
mimi123
21 czerwca 2013, 23:30kochaniutka .....jestesmy wszytskie z ciebie dumne i gratuluje wytrwalosci ....kazda z nas ma lepszzy i gorszy dzien ....ale najwazniejsze to walczyc o swoje lepsze samopoczucie i oby tych gorszych dni bylo jak najmniej :) oby tak dalej trzymamy kciuki !!!!!!!!!!!!!
Befit19
21 czerwca 2013, 17:48na jakiej diecie byłaś?
MagiaMagia
21 czerwca 2013, 17:44zycze powodzenia w dalszej walce i walce o utrzymanie tego "mnieja". PS. ja juz prawie szeciolatek vitaliowy jestem bo silna wola u mnie nie zawsze az tak silna...
Nonnai
21 czerwca 2013, 15:16powodzenia w dalszej walce!!! ps. bardzo podobało mi się opowiadanie, które mi wysłałaś tylko gdzie jest dalszy ciąg? :D wciągnęło mnie a tu takie krótkie..... ;)))
owocowka1992
21 czerwca 2013, 14:20no to sie rozpisalas ale bardzo fajny wpis no i powodzenia :)
magdast
21 czerwca 2013, 13:42...bardzo mądre i rozsądne wyznanie... pokazuje jak łatwo można stracić i zyskać ;-) trzymam kciuki, najważniejsza jest samo-świadomosć
WildBlackberry
21 czerwca 2013, 11:25ja tez przeczytalam te ksiazke i doszlam do podobnych wnioskow, dzieki niej zapisalam sie do anonimowych zarlokow i bardzo pomagaja mi spotkania w tej grupie!
cambiolavita
21 czerwca 2013, 11:23Najwazniejsze jest, ze zdajesz sobie sprawe z wlasnych slabosci i nadal walczysz i nie poddajesz sie mimo upadkow! Kochana, wszystko bedzie dobrze, musi byc! Zycze Ci tego z calego serca!!!
ewcia.1234
21 czerwca 2013, 10:10Fajne podsumowanie :) Jestem pełna podziwu dla Cb, taka zmiana i nadal nie odpuszczasz. Brawo !
mona26r1
21 czerwca 2013, 09:46Przepraszam , ale najbardziej rozbawił mnie tekst o Edwardzie i nie mogę się skupić na Twojej drodze do sukcesu:P Także szczerze, mimo wszystko, jak prosiłaś : POWODZENIA :)
borowahela
21 czerwca 2013, 09:3225 kilo i ciagle cwiczysz- medal!:) to mi sie podoba, to jest to:)czego chce i ja:) gratuluje 365 dni świetnej roboty:")
Asiadm
21 czerwca 2013, 09:05W takim razie powodzenia Ci życzę w dalszej walce :)