ile ich jeszcze będzie? czy w końcu coś mnie zmobilizuje? ja wiem,że sama muszę .tylko dlaczego jest to takie trudne? jestem beznadziejna. potrafię tylko się nad sobą użalać. ostatnio dopadła mnie chyba jesienna depresja. a może to tylko dobre wytłumaczenie mojego lenistwa. chyba potrzebuję mocnego kopa w tyłek.
do sylwestra jeszcze trochę czasu. chciałabym schudnąć chociaż 5 kg.nie jest to chyba nierealne. jak myślicie?
a więc pora wziąć się w garść i do roboty.
dzisiejsze jedzonko:
- woda z miodem i cytryną
- śniadanie: kromka razowca z serkiem twarogowym i pomidorem + mandarynka
- II śniadanie: zielona herbata + jabłko
- obiad: filiżanka barszczu czerwonego, kotlet z piersi kurczaka , 2 ziemniaki, surówka z marchwi
- podwieczorek: jogurt
- kolacja : pomidor z cebulką, 2 plasterki szynki drobiowej , 2 vasy
do tego woda, kawa
zamierzam zrobić 50 brzuszków i 20 km na rowerku stacjonarnym.no i nie ominą mnie trzy spacery z psem (jeden już zaliczony). mąż wyjechał, syn podziębiony i na mnie spadł ten obowiązek.
mimo paskudnej pogody życzę miłego dnia!
Kristen20
18 listopada 2009, 20:22więc nie użalaj sie nad sobą i nie krytykuj siebie bo to raczej nie pomaga :* trzeba po prostu wziąść się do roboty i wiem że to brzmi banalnie zwłasza od kogoś takiego jak ja ale wierzę że Ci się uda stracić te 5 kg :)) powodzenia
Niemotylek
17 listopada 2009, 10:04Życzę więcej pogody ducha i wytrwałości :-)