Jest dobrze, czyli nie jest źle. Nie powiem żebym była w tej chwili pewna, że wszystko się uda, ale naprawdę się staram. Już wiem co wcześniej robiłam źle i staram się nie popełniać tamtych błędów. Przede wszystkim w nastawieniu. Czasem jestem o krok od tego żeby wszystko zaprzepaścić i wrócić do starego życia. Jednak w porę sobie przypominam jakie ono było beznadziejne i nie chcę sobie tego robić. Nie chcę już więcej marnować czasu na przejadanie się i siedzenie całymi dniami w domu. Na szczęście już parę miesięcy tego nie robię ;) To jest taki odwyk. Bo jedzenie w moim przypadku to niestety taki nałóg jak każdy inny. Jedni mają problem z rzuceniem palenia, inni alkoholu, a mnie ciężko było rzucić jedzenie, słodycze głównie. Na razie jednak jestem z siebie dumna. Czasem jeszcze czuję się jak na odwyku, zwłaszcza jak mam jakiś gorszy dzień, ale już powoli wpadam w przyzwyczajenie i zaczynam iść tą dobrą drogą.
Właśnie wpadł mój współlokator przypomnieć mi, że za pół godziny idziemy pograć w kosza ;) No i właśnie o to chodzi. Chociaż najchętniej zaległabym w łóżku i nic nie robiła to pójdę. Bo wiem, że będzie dużo fajniej niż gdybym została w domu. Najtrudniejszy jest po prostu pierwszy krok i do niego czasem trzeba się po prostu zmusić. A później już się człowiek sam zbiera z przyjemnością ;)