Oj działo się, działo.
W poniedziałek, dostarczyli mi kuchenkę. Panowie sprawnie ją zainstalowali, a przy okazji sprawdzili szczelność instalacji. Postraszyli mnie, że jest niebezpiecznie, bo gaz się ulatnia na złączach. Po ich wyjeździe zadzwoniłam do właściciela domu. Przyjechał tego samego dnia, ale porządek ze złączami zrobił dopiero we wtorek. A w dodatku, we wtorek byłam na wspaniałym zabiegu - na twarz - peeling węglowy. Sprawił mi wiele przyjemności. Moja skóra też powiedziała, że jest zadowolona .
W środę, wędrując po Cieszynie, kupiłam książkę o Marii Czubaszek. Są to wspomnienia jej męża. Wzruszające. Nie mogąc oderwać wzroku od książki, zabłąkałam się do kawiarni Zamku Cieszyńskiego. Przy piwie z cieszyńskiego browaru, poczytałam co nieco na leżaku z takim mottem.
A towarzyszył mi różowy jelonek.
W czwartek, miałam spotkanie Uniwersytetu Trzeciego Wieku. Chciałam ładnie wyglądać, więc uprosiłam znajomą fryzjerkę, aby mi zrobiła fryz. Samo zebranie było wielce tajemnicze. Wszyscy w maskach. Na szczęście bez pistoletów Przegłosowaliśmy kilkanaście ważnych ustaw. Jak w polskim sejmie. Ekspresowo. Po zakończeniu miałyśmy fajną pogawędkę z dawno niewidzianą koleżanką.
No i piątek, piąteczek. Minął mi spokojnie. Tylko spacery, gimnastyka, słuchanie wykładów i pichcenie. Tylko do automasaży mi daleko.
Za to w sobotę, razem z bratanicą Agnieszką, przerzuciłyśmy mnóstwo klamotów zalegających składzik. Większość, dzięki łagodnej perswazji bratanicy, wyrzuciłyśmy do śmieci. W tym czasie, Marcin kosił trawę, a potem zatankował mi samochód. Ja nie lubię tankowania Bo jak kiedyś tankowałam to uszkodziłam reklamę stacji, przy cofaniu. Dodatkowo Marcin zdemontował dwie szafki kuchenne, w których było pełno zbędnych rzeczy. Służyły tylko do zbierania kurzu
Potem pojechaliśmy do Castoramy, aby kupić metalowy regał, roletę dzień-noc do kuchni i zawiasy do drzwi uszkodzonej szafki. Agatka gromko zaczęła się domagać żarełka. Trzeba było na niego długo poczekać, bo dużo ludzi też wybrało się do Restauracji Konczakowskich. Warto było czekać, bo każde z nas było zadowolone ze swojego dania. Mała Agatka zjadła najszybciej. Swoje ulubione naleśniki z dżemem.
Po powrocie do domu, ruszyliśmy do działania, a nieoceniona Agatka nam oczywiście pomagała Tacie w skręcaniu regału, a nam w wynoszeniu śmieci.
Jak Marcin skręcił regał to my wzięłyśmy się za układanie rzeczy.
Oto efekt naszej pracy.
Te dwie półki czekają jeszcze na swój czas.
Marcin wziął się też za naprawę drzwiczek w szafce i wymianę starej, popsutej kuchennej rolety, na nową.
A dzisiaj, w niedzielę, było leniwie. Przyjechała kumpela. Poszłyśmy do miasta na obiad. Byłyśmy po raz pierwszy w knajpce Eko Tradycja. Ja zjadłam placki ziemniaczane ze szpinakiem i bryndzą.
A później opalałyśmy się na rynku na ławeczce. Z widokiem na Floriana i gołębie.
Po powrocie w ogrodzie, oplotkowałyśmy wiele spraw. Marysia powiedziała mi jak fantastycznie bawiła się na wczasach w Bułgarii. Pojechała do domu, a ja ruszyłam na drugi spacer z psem.
A to zdjęcie ogrodu w promieniach zachodzącego słońca.
No i jeszcze na koniec. Waga się ustabilizowała. Znowu 0,1 kilo mniej i 3 centymetry mniej w obwodach. Nie przejmuję się, bo trochę grzeszków mam.
Do zobaczenia w kolejnym wpisie.
dede65
21 września 2020, 12:01dzięki Tobie Małgosiu zajrzałam znów na VItalię, oj dzieje się u Ciebie, mieszkasz w pięknym miejscu i jeszcze emerytura i dużo wolnego czasu, no tylko pozazdrościć.
Nieznajoma52
21 września 2020, 14:00Wiążę się to z tym, że jestem najstarsza w naszym gronie. Ale się tym nie stresuję :)
Alianna
21 września 2020, 08:29Fajny wpis, dla odmiany niegeograficzny :-) Buziaki, Małgoś :-)
Nieznajoma52
21 września 2020, 13:59Postanowiłam raz na tydzień robić wpis o tym co się u mnie dzieje i o odchudzaniu:)
mada2307
20 września 2020, 20:08Ale fajnie było. Na regale wszystko łatwo dostępne, wygodnie. papa
Nieznajoma52
20 września 2020, 20:13To prawda. Wreszcie wiem, co tu mam.
mada2307
20 września 2020, 21:32I jedzonko apetyczne i kolekcja kieliszeczkow w sam raz do nalewek.