Zwiedzanie Kilkenny rozpoczęliśmy od zamku.
Kilkenny, to najpiękniejsze średniowieczne miasto w Irlandii. Nad zakolem rzeki Nore, góruje zamek. I właśnie spod niego zrobiłam zdjęcie rzeki i kamiennego mostu..
Na początku XII w., przybyli na te tereny Normanowie. Zbudowali w tym miejscu fort. W 1391 r., zamek Kilkenny stał się własnością angielskiego rodu Butlerów. I był w ich władaniu do 1935 roku. Wtedy się z niego wyprowadzili, a zamek zaczął popadać w ruinę. Z powodu rosnących kosztów utrzymania, w 1967 roku, spadkobiercy ofiarowali zamek narodowi irlandzkiemu, za symboliczne 50 funtów. Chcieli zaoszczędzić na podatku?
Średniowieczny kształt budowli, z charakterystycznymi wieżami, zachował się do dziś.
W epoce wiktoriańskiej, zamek został przebudowany w stylu neoklasycystycznym.
Weszliśmy do środka. Trasa zwiedzania obejmowała kilka komnat.
Ściany komnat zdobią arrasy.
Arrasy przedstawiają historie rzymskiego konsula. Według przekazów, przepowiedział on swoją śmierć w bitwie pod Wezuwiuszem (w 340 p.n.e.). Tkaniny powstały w brukselskim warsztacie tkackim, na podstawie szkiców samego Rubensa, w XVII wieku.
Spodobały mi się także kominki, które według mnie nadają komnatom przytulności.
W tym pięknym, kryształowym lustrze, odbijała się duża jadalnia.
Przeszłam do pokoju wypoczynkowego. Obrazy, miękkie kanapy i wygodne sofy...
A takie jak ten, piękne okrągłe drewniane stoły, zawsze wzbudzają mój zachwyt. W swoim mieszkaniu, też okrągły stół mam.
Idąc przez kolejne sale, dotarłam do sypialni, zwanej Chińską Sypialnią. Na parawanie, stojącym w tle, widnieją chińskie malowidła.
Na koniec, najwspanialszy punkt - Długa Galeria. Została przebudowana na początku XIX wieku. Wystawiane są tu liczne portrety rodziny Butlerów.
Właśnie tą ozdobną bramą wyszłam z zamku. Szare mury ozdabia kolorowy herb.
Ruszyłam na spacer po średniowiecznych uliczkach.
Zawsze podobały mi się takie kamienne domy. A już ten, z podcieniami i wykuszami, szczególnie.
Kompleks Rothe House, składa się z trzech kamienic, z końca XVI wieku. Na tyłach domów znajdują się piękne ogrody. Zwiedzać je można, ale za spore pieniądze. Jedyne co z tym zrobiłam, to zdjęcie
Podeszłam pod XVIII-wieczny ratusz.
Z drugiej strony podcieni ratusza, zobaczyłam duży, kamienny herb miasta.
Spacerowałam dalej, podziwiając kolorowe kamienice. Mnie bujność kolorów podoba się bardzo, bo jest energetyczna.
Na dole kamienic mieszczą się sklepy lub bary, a na górze są mieszkania właścicieli. Przynajmniej nie muszą płacić za wynajem lokali
Jak zwykle, podczas swoich podróży, wynajduję jakieś ładne portale i drzwi.
Od drzwi do drzwi, dotarłam do słynnego pubu Kytelers Inn. Sam budynek kojarzony jest z damą Alice Kyteler. Była szlachcianką. Po śmierci czwartego męża, oskarżono ją o czary i trucicielstwo. Ale wysoko postawieni przyjaciele ostrzegli ją i pomogli uciec do Francji. Cały gniew oskarżycieli skrupił się na służącej. Petronela była torturowana i w końcu spalono ją na stosie. Był to pierwszy tego rodzaju wyrok w Irlandii.
Odchodzę od historycznych zapisów.Teraz w restauracji można sobie poucztować lub wpaść na miejscowe piwo.
Ten muzyk David Brenan, gra i śpiewa swoje piosenki. Głównie w barach i pubach. Zaczął tworzyć jeszcze podczas kilkuletniego pobytu w Japonii.
A tu budynek browaru Smithwick's. Piwo z tego browaru smakowało mi bardziej niż słynny Guinness. Bo wolę piwa jasne
(zdjęcie znalezione w internecie).
A tymi pięknymi kamiennymi schodami wspięłam się do katedry.
Katedra św. Kenneta, z okrągłą wieżą, zbudowana została w XIII wieku, w stylu angielskiego gotyku.
Spacerowałam wokół tej najdłuższej katedry w Irlandii. Widoczna obok wieża liczy sobie 35 metrów. Można na nią, za dodatkową opłatą, się wspiąć. Nie podjęłam się tego, bo nie lubię wchodzić po wąskich schodach i jeszcze za to płacić
Podeszłam do wejścia do świątyni.
Znów zachwyciłam się kolejnymi pięknymi portalami.
Weszłam do wnętrza katedry. Nawa główna rozświetlona jest przez liczne witraże.
Te witraże są replikami oryginalnych okien, z XIII wieku.
Sprzed ołtarza zrobiłam zdjęcie nawy głównej.
Katedra zawiera jedne z najwspanialszych XVI-wiecznych zabytków w Irlandii. Spodobał mi się ten złoty orzeł.
Trochę zmieniam nastrój. W katedrze podziwiałam też wiele wspaniałych nagrobków rycerzy z rodu Ormondów i Butlerów...
Ciekawy jest ten motyw salamandry.
Podeszłam do pięknych drewnianych ław zwanych stallami.
Gdy zobaczyłam ten średniowiecznego tron zespolony z murem, zaskoczyła mnie jego prostota.
Pod koniec zwiedzania wypatrzyłam tę średniowieczną, kamienną chrzcielnicę. Zastanawiałam się ile istnień zostało w niej ochrzczonych.
Koniec czasu wolnego. Wyjeżdżam z Kilkanny. Z autobusu, ostatni rzut oka na miasto.
Jadę do Cashel.
iesz4
16 września 2020, 17:25Małgosiu chyba nikt tak nie zrelacjonuje wycieczki jak Ty. Dzięki kochana:)
Nieznajoma52
16 września 2020, 21:44Dziękuję Iza. Będę czekać na Twoją relację ☺️
iesz4
16 września 2020, 21:47Ja z pisania jestem noga ale postaram się coś sklecić na moje możliwości.:)
Alianna
16 września 2020, 13:04Normalnie przewodniki pisz, Małgoś :-)
Nieznajoma52
16 września 2020, 21:43Przewodniki to nie. Ale taki mini blog 🤔
Tadeuszsz
16 września 2020, 09:10Łał, jaka fajna relacja. I nawet tych kościołów mniej. Bo, wyznam Ci szczerze, jak Bohun Zagłobie... tych kościołów czasem za dużo... brawo, brawo...
Nieznajoma52
16 września 2020, 09:29Dziękuję. Kościoły czasami są najważniejszymi zabytkami i trudno je ominąć