Podróże są teraz zakazane, więc podróżuję w czasie.
Do września 2019 roku.
Z ekipą przyjaciół vitalijkowych, wybraliśmy się na wczasy all inclusive, na Kretę. Wylot przewidziany był dopiero po dwudziestej, 25 września. Rano zjadłam spokojnie śniadanie, z zaprzyjaźnioną Agatką, która przyjechała do mnie aby zaopiekować się moimi zwierzakami. Do Katowic, dojechałam zgodnie z planem. Potem zaczęły się kłopoty. Ekspres do Warszawy, spóźnił się prawie o godzinę. Po przyjeździe do Warszawy, poszłam na tajskie jedzenie w Złotych Tarasach. Nie był to dobry pomysł, bo po tym daniu szybko zrobiło mi się niedobrze. No i do kompletu, miałam problemy ze skasowaniem biletu w SKM-ce. Jakimś dziwnym trafem, przy zablokowanych kasownikach, pojawili się szybko kontrolerzy. Myślę, że przyblokowali je wcześniej, podczas postoju na Centralnym. Koniec końców, zapłaciłam mandat za źle skasowany bilet. Zdecydowanie niemiło wspominam ten przejazd. Lepiej i taniej było pojechać na lotnisko, taksówką. Pół godziny po moim przybyciu, dojechała Agnieszka. I stopniowo, reszta ekipy. Samolot też miał opóźnienie. A jeszcze złamała mi się oprawka okularów. Na to ostatnie, zaradził mąż Dorotki, bo miał w zapasie okulary, które były dla mnie w sam raz. Przyznaję, że po niefortunnym początku, zaczęłam się obawiać o to, co będzie dalej. Ale później było już tylko lepiej. W samolocie wypiłam lampkę Proseco. Zawsze w czasie lotu piję kieliszek wina, żeby nie zastanawiać się, jakim cudem taki wielki samolot unosi się w powietrzu . Na lotnisku w Heraklionie czekał busik, który zawiózł nas do naszego hotelu - Apollo Beach Resort - w Guwes. Było tak późno, że po szybkim prysznicu, poszłyśmy natychmiast spać. Dopiero rano przyjrzałam się otoczeniu. Pokój był całkiem spory i przyjemny.
Zrobiłam sobie zdjęcie na naszym balkonie. Do selfie warto mieć specjalny kijek, bo przy fotografowaniu z bliska, zakłócają się proporcje.
Poszliśmy razem na śniadanie, do głównego budynku. I dopiero wtedy, obejrzeliśmy nasz pawilon - Apollo (zdjęcie chyba Marylki, bo moje gdzieś mi wcięło).
Ten pierwszy dzień to był luzik, z pełnym wykorzystaniem all inclusive. Wychodziliśmy tylko na krótkie spacery nad brzegiem morza.
A to widok na leżącą nieopodal skalistą, bezludną wyspę.
Przysiedliśmy w barku hotelowym, nad brzegiem morza. Tylko Agnieszka potrafi tak dobrze wyglądać, na tych wysokich stołkach. Ja ich nie znoszę.
No ale głównie wylegiwaliśmy się, na leżakach przy basenie.
Cały dzień spędziliśmy na pogawędkach, jedzeniu i piciu.
Tu Marylka i Agnieszka, w wygodnych już fotelikach.
No i jeszcze rozmarzona Dorotka.
Niektórzy, dodatkowo wykorzystywali ten czas, na pływanie. Przyznaję, że ja do tej grupy nie należałam. Wbrew temu, że jestem zodiakalną Rybą, pływać nie lubię
Wieczorem zaczęły się zabawy - śpiewy i tańce. Było sympatycznie. Agnieszka bardzo lubi tańczyć i wspierała choreograficznie piosenkarkę, która swoim śpiewem umilała nam czas.
Marylka przed wyjazdem, przeczytała książkę "Wyspa", Victorii Hislop, o dawnej kolonii trędowatych, na Spinalondze. Wśród ofert wycieczek, był też rejs na Spinalongę. Marylka z mężem, zarezerwowali go sobie, jeszcze w Polsce. A ja chętnie do nich dołączyłam. Było wolne miejsce.
Ale o tej wycieczce, w następnym wpisie.
malicka5
8 kwietnia 2020, 09:07Obiecałam Piotrowi, że razem poczytamy te wspominki, ale chyba nie wytrzymam tego czekania....
Nieznajoma52
8 kwietnia 2020, 09:15Cześć Dorotko:)
agazur57
4 kwietnia 2020, 11:51Kreta jest naprawdę piękna. Miałam hotel niedaleko Hanii. Zwiedziliśmy ją po Heraklion, po drodze było Knossos, potem górami (wjechaliśmy prawie na 2000 m.- żadnego samochodu tam nie było, więc pewnie takich wariatów nie było, żeby jeździć po bezdrożach) na drugą stronę wyspy. Tam prawie nie było turystów. Potem Elafonisi i nadbrzeżem do hotelu. Widoki w górach i wzdłuż wybrzeża były rewelacyjne- urwiska, droga praktycznie nad morzem, generalnie nie dla osób z lękiem wysokości. W różnych miejscach byłam, ale ta wycieczka po górach była chyba najlepszą moją wakacyjną wycieczką. Po drodze mijaliśmy gaje pomarańczowe i oliwne, kozy na drzewach, winnice i piękne widoki. sumie chyba 5 dni w samochodzie- mój mały był niepocieszony, że na basenie nie siedzi ale atrakcji było tyle, że nawet był zadowolony.
Nieznajoma52
4 kwietnia 2020, 12:38To na pewno był wspaniały wypoczynek.
wiosna1956
3 kwietnia 2020, 22:14Ja tez pije winko , w samolocie . Czekam na dalszy ciąg
Nieznajoma52
3 kwietnia 2020, 22:28Będzie już jutro:)
Kasztanowa777
3 kwietnia 2020, 21:09Mam podobnie-lampka wina czy tez nawet drink zawsze sa milym towarzyszem podrozy samolotem.
Nieznajoma52
3 kwietnia 2020, 21:54Wiesz Aniu ja bym się chyba bała lecieć bez tej lampki:)
Kasztanowa777
3 kwietnia 2020, 22:06Ostatnio jak byly turbulencje, ze mnie podrzucilo z siedzenia to juz o 11ej rano saczylam drinka:)))
agnes315
3 kwietnia 2020, 20:46Och jak fajnie powspominać 🙂
Nieznajoma52
3 kwietnia 2020, 21:53Dzięki Agnieszko. To Ty nam wynalazłaś tę imprezę.
alinan1
3 kwietnia 2020, 19:57eeeh....mam we wrześniu niby lecieć, ale jakoś tak się czuję jak nic by miało z tego nie wyjść... Pisz, pisz - z chęcią poczytam i popatrzę. Muszę jeszcze Maderę doczytać.
Nieznajoma52
3 kwietnia 2020, 20:11Alinko co Ty gadasz ? Oczywiście, że we wrześniu polecisz. Optymistyczne podejście wzmacnia nam odporność :)
renianh
3 kwietnia 2020, 18:35Szkoda ze juz sie skonczyla Madera ale Krete tez sobie z przyjemnoscia powspominam zwlaszcza Spinalongę ,moglam ja z naszego hotelu ( gdy bylismy pierwszy raz) ogladac codziennie ,a na wycieczce bylismy jeden dzien :)) Milo sie z toba podróżuje czekam na cd.....
Nieznajoma52
3 kwietnia 2020, 18:42Planuję codziennie umieszczać jeden wpis z Krety. Spinalonga pojutrze :)
Tadeuszsz
3 kwietnia 2020, 17:45Superowskie :) Fajnie tak, spędzić urlop na Krecie. Chociaż ja tam wolę, na kocie ;)
Nieznajoma52
3 kwietnia 2020, 17:57Do kota wolę się przytulić :)