Dziś
po ćwiczeniach na rozruch i porannej medytacji wypiliśmy pyszne
zielone soki i ruszyliśmy w drogę na podbój świata. Kierunek -
Biobazar. W każdą sobotę w dawnej fabryce Norblina można się
napatrzeć jak również zaopatrzyć w najróżniejsze zdrowe i
pyszne warzywa, owoce, wegańskie przetwory i inne pokarmy o których
się nawet nie śniło. Nawet w mięso, wędliny, sery kozie, miody
pitne, piwa i słodycze. Nie wiedziałam już gdzie patrzeć. A w
pewnym momencie już tylko patrzeć mi przyszło, bo portfel pokazał
dno.
Kupiliśmy tylko to co mi teraz najpotrzebniejsze: warzywa, owoce i zioła. Za dwa tygodnie sytuacja się odmieni. A za tydzień, kiedy tam znów pójdę, będzie okazja poćwiczyć samodyscyplinę.
Dzisiaj w Vitalii pokazał się artykuł o nietolerancji, uczuleniu na fruktozę. Bardzo współczuję ludziom, którzy tego doświadczają. Życie bez owoców byłoby dla mnie gorsze niż życie bez słodyczy.
Miłego...
ibiza1984
1 lipca 2013, 00:51Jak ja bym wpadła na taki bazar to nie wiem! :) Te fotki potęgują jeszcze uczucie mojej zazdrości w tym temacie :) Zazdroszczę, bo u mnie takiego biobazarku nie ma.
MamciaEdycia
30 czerwca 2013, 05:41Wow... Zadroszczę biobazarku.... Tu można aletylko w sklepach bio albo on line... Buśki ślę i miłego dnia życzę
czarodziejka10
29 czerwca 2013, 20:49Owoce to moja miłość i moja dietetyczna zguba . Teraz jest sezon na czereśnie ,które pochłaniam w nieprzyzwoitych ilościach i niestety waga to wyłapała bez litości