Cześć dziewczyny,
dziękuję za wszystkie zaproszenia do znajomych i komentarze, aż miło się na sercu robi. :) I motywacja też jest. Wczoraj zdecydowałam, że w tym tygodniu będę się po prostu zdrowo odżywiać, nie ważne ile co ma kalorii. Oraz oczywiście rezygnuję całkowicie z alkoholu. Chciałabym, żeby mi się udało, a jest to na prawdę ciężkie, bo towarzystwo na studiach jest imprezowe. :D I mnie też poznali już jako imprezowiczkę. :D
Rano byłam też na mieście i kupiłam sobie wagę, dzięki czemu będę wiedzieć ile kg przytyłam. I jednak nie jest tak źle jak myślałam. Dziś po śniadaniu i zakupach waga wskazała 76,4kg, ale pasek zmienię jutro, bo wolę to zrobić na czczo. Waga pokazuje też % tkanki tłuszczowej, mięśni itd. Załamałam się, jak zobaczyłam ile tłuszczu we mnie siedzi. Ale to nic, wszystko się zrzuci. Mam zamiar zrobić ładną tabelkę w excelu i co poniedziałek będę publikować rezultaty.
O matko, tak dawno nie trzymałam diety, że zapomniałam jaka to frajda planować, wyznaczać sobie cele i tak dalej. :)
A więc dzisiejsze żarełko:
śniadanie: płatki owsiane ze słonecznikiem i jogurtem naturalnym
obiad: dwa jajka + kasza bulgur z pomidorami, cebulą i kukurydzą
kolacja: moja wersja chilli sin carne (olej, cebula, soczewica czerwona, kukurydza, fasola) + pieczywo chrupkie z serkiem do smarowania
Dzisiaj było wzorowo, bo miałam tylko dwa wykłady, ale jutro mam zajęcia od 8 do 17, co oznacza jedzenie w stołówce. :D Które zazwyczaj nie jest super smaczne, ale za 2 euro nie można narzekać. W planie jest jutro zupa z mango i dyni.
Dodatkowo na weekend przyjeżdża mój chłopak, ale on ani nie pije ani za dużo nie je, więc nie przeszkodzi mi w moich postanowieniach, a wręcz przeciwnie. :D To ja zawsze muszę go nakłaniać, żeby coś więcej zjadł.
Pozdrawiam i być może do jutra! (Jak nie padnę do łóżka po 11 godzinach na uczelni)