Ale dawno tu nie pisałam. Powód? Obżarłam się 5 dni temu jak świnia - chipsy, czekoladki, ciasteczka, czekolada, pizza. Skutek: 2 kg więcej. Było mi wstyd, ale potem jadłam po 1200 kcal na dzień, dużo chodziłam, bo były dni sąsiedniego miasta i jakoś doszłam do wagi paskowej. :)
Co poniedziałek podaję wymiary, a więc:
waga: 53,1 (+0,3)
talia: 64 (bez zmian)
łydka: 36,5 (bez zmian)
udo: 51,5 (-0,5)
Nie jest źle. Dodatkowo dzięki temu upałowi nie chce mi się aż tak jeść i nie myślę tyle o jedzeniu. Dodatkowo zakolegowałam się z moim kumplem ze szkoły - nie jest zbyt ładny ani nic, ale lubię to uczucie, że komuś na mnie zależy i mi na kimś zależy. Wkurza mnie to, że moje koleżanki z klasy go gnoją, bo niby jest "brzydki". Nie wiem, zawsze chyba byłam inna, bo dla mnie moi przyjaciele nie muszą grzeszyć urodą.
Oczywiście że patrzę na wygląd, ale tylko u chłopaków z którymi chciałabym się związać. A jeśli mam dobrego kolegę to co mnie obchodzi jak on wygląda...
Dodatkowo wszystko zaczęło mi się układać. Powoli wychodzę na prostą z ocenami - jutro zdaję angielski na 5 i jeśli mi się uda to wyjdzie mi średnia 5,1. Naprawdę nie wiem jak to zrobiłam, ale przez ten rok miałam chyba więcej czasu dla siebie.
I do tego jem od czterech dni mniejsze porcje, żeby zmniejszyć żołądek, bo mimo że mam zarys mięśni to mi brzydko odstaje. Najwyżej będę jeść 6 posiłków dziennie, ale malutkie porcje, żeby nie rozciągnąć żołądka.
Na koniec macie moje fotki sprzed weekendowej imprezy, robione telefonem i przepraszam że jedno jest w lustrze, ale inaczej się nie dało. :)
Dziewczynki pozdrawiam Was i trzymam za Was kciuki! ;***
Nie poddawajmy się, bo nie ma rzeczy niemożliwych. :)
miałam wyprostowane włosy :)