Ileś to milionów prób za mną, diet, książek i artykułów...
Muszę powiedzieć, że zdołałam wzbogacić swoją wiedzę dotyczącą odżywiania niesamowicie.
Białka, tłuszcze, węglowodany... Nie jest to dla mnie już chińszczyzna.
Wiem naprawdę dużo i potrafię wyciągać wnioski.
Staram się stosować do większości zaleceń wciąż powracając do mojej skarbnicy w głowie.
Coraz rzadziej zdarza mi się czytać "nowinki", które mnie zaskakują.
Najczęściej kiwam tylko potakująco głową i uśmiecham się do siebie "przecież ja to wiem, ameryki przede mną nie odkryliście".
To bardzo miłe uczucie, jednocześnie zawstydza mnie trochę że znając podstawy pozwalałam sobie na bardzo niezdrowe odżywianie...
Często popełniałam pewne błędy, sprowadzające mnie na manowce - po przeczytaniu o jakiejś sensacyjnej diecie czy sposobie na schudnięcie (np. nie jedz ziemniaków czy chleba) albo czyjejś historii odchudzania, brałam wszystko zbyt dosłownie.
Próbowałam się dopasować do tych "dobrych" rad i szybko potem traciłam zapał.
Miałam pewną koleżankę, która schudła w ciągu kilku miesięcy ponad 20 kilogramów, wyglądała jak super szprycha - bardzo jej zazdrościłam.
Twierdziła że zawdzięcza to... sokowi pomidorowemu.
A dokładnie picie butelki takiego soku to był jej rytuał zamiast każdego drugiego śniadania.
Oczywiście zbastowała też z tłustym jedzeniem, ale to właśnie sok z pomidorów dawał jej krzepę i sycił...
W całym jej mieszkaniu walały się zgrzewki soku pomidorowego i pomimo swojej niechęci (nienawidzę tego soku) postanowiła spróbować.
Oczywiście po kilku pierwszych buteleczkach, które piłam z prawdziwym obrzydzeniem, dałam sobie spokój.
I ze swoją dietą, którą do tamtej pory stosowałam, też - no bo nie ma sensu, i tak się nie uda...
Przestałam tak robić.
Słucham siebie i swojego organizmu.
Jeśli mam ochotę na zjedzenie ziemniaków to je jem i żadne artykuły dotyczące tego, jak tłuczącym i zbędnym są produktem mnie nie odstraszają.
Tym bardziej, że bardzo często zdarza mi się po pół roku wypatrzyć artykuł, w którym naukowcy twierdzą że właśnie ziemniaki są super warzywem na diecie i powinnyśmy je wcinać...
Masakra i pranie mózgu!!
Takie kontrrartykułu dotyczyły już: ziemniaków, chleba, kukurydzy, oleju, ananasów, ćwiczeń a nawet wody czy... piwa.
Basta!
Jem to, co sama uważam za zdrowe i to co mi przy okazji smakuje po to by nie stracić chęci na takie odżywianie.
Dzięki temu co przyzwyczajam się do nowych smaków i często decyduję się (a nawet zakochuję się) w warzywach, które niegdyś wywoływały u mnie odruch wymiotny.
Ale wszystko pomalutku.
Jeśli nie mam ochotę na wcinanie na obiad gotowanego kalafiora czy gotowanej marchewki to tego nie robię, w zamian wcinam surowe warzywa, które konsystencją bardziej mi odpowiadają i tyle.
To samo tyczy się ćwiczeń - nie próbuję się przeforsować i kilkunastu lat lenistwa odbić sobie w jeden tydzień, to nie zda egzaminu.
Zamiast codziennego biegania, które sprawia mi wielki problem, zaczynam od moich ulubionych ćwiczeń siłowych i króciutkich treningów cardio.
Dzięki przyjemnej formie wysiłku szybko nabieram ochoty na więcej, ot tak naturalnie, bez zmuszania się.
Myślę, że nawet jeśli w żółwim tempie, to dzięki takiemu zdrowemu podejściu uzyskam kiedyś upragnioną sylwetkę a zdrowy styl życia przylgnie do mnie na dobre i przestanę je traktować jak karę...
Koniec z naśladownictwem, niech towarzyszą mi jedynie inspiracje
Wczorajsze menu:
Śniadanie:
Płatki z mlekiem i połową banana
ok. 350kcal
II Śniadanie:
Serek Twarogowy Waniliowy, Połowa Banana, Marchewka, Nektarynka
ok. 330kcal
Obiad:
Grillowana kostka z mintaja x 2, duszone ziemniaczki z cukinią, papryką i grzybami
ok. 300kcal
Podwieczorek:
Activia naturalna, wafelek ryżowy, gruszka, marchewka, sok jeżynowo-jabłkowy
ok. 300kcal
Kolacja:
Podłużna bułka ziarnista z pomidorem
ok. 250kcal
Dzień:
ok. 1530kcal
Dzisiejsze menu:
Śniadanie:
Płatki z mlekiem połową banana i malinami
ok. 400kcal
II Śniadanie:
Maliny, połowa banana, połowa jogurtu naturalnego Activia, otręby, cynamn
ok. 200kcal
Obiad:
Łyżka ryżu brązowego z curry i czerwoną fasolą, grillowaną piersią, tzatziki na jogurcie i ogórkami małosolnymi
ok. 350kcal
Podwieczorek:
Dwa wafelki ryżowe z pomidorem i ogórkiem małosolnym, polowa jabłuszka
ok. 100kcal
Kolacja:
kilka różyczek surowego kalafiora, szklanka soku pomarańczowego (bez zdj.)
ok. 180kcal
Dzień:
ok. 1230kcal
Do codziennych porannych ćwiczeń z Cindy dołożyłam wieczorne ćwiczenia:
- Squaty x 20
- Pompki na dwa etapy x 10
- Brzuszki proste x 20
- Brzuszki proste na dwa etapy x 20
- Podnoszenie zgiętych nóg na dolne mięśnie brzucha x 20
- Skośne brzuchy x 40 (po 20 powtórzeń na każdą stronę)
- Brzuszki czteroetapowe x 20 (po 10 powtórzeń na każdą stronę)
Codziennie postaram się robić po 1 powtórzenie więcej ;)
Zainspirowało mnie przeglądanie zdjęć dziewczyn które bardzo się zmieniły i zawalczyły o swoje umięśnione brzuchy i ramiona...
Muszę powiedzieć, że zdołałam wzbogacić swoją wiedzę dotyczącą odżywiania niesamowicie.
Białka, tłuszcze, węglowodany... Nie jest to dla mnie już chińszczyzna.
Wiem naprawdę dużo i potrafię wyciągać wnioski.
Staram się stosować do większości zaleceń wciąż powracając do mojej skarbnicy w głowie.
Coraz rzadziej zdarza mi się czytać "nowinki", które mnie zaskakują.
Najczęściej kiwam tylko potakująco głową i uśmiecham się do siebie "przecież ja to wiem, ameryki przede mną nie odkryliście".
To bardzo miłe uczucie, jednocześnie zawstydza mnie trochę że znając podstawy pozwalałam sobie na bardzo niezdrowe odżywianie...
Często popełniałam pewne błędy, sprowadzające mnie na manowce - po przeczytaniu o jakiejś sensacyjnej diecie czy sposobie na schudnięcie (np. nie jedz ziemniaków czy chleba) albo czyjejś historii odchudzania, brałam wszystko zbyt dosłownie.
Próbowałam się dopasować do tych "dobrych" rad i szybko potem traciłam zapał.
Miałam pewną koleżankę, która schudła w ciągu kilku miesięcy ponad 20 kilogramów, wyglądała jak super szprycha - bardzo jej zazdrościłam.
Twierdziła że zawdzięcza to... sokowi pomidorowemu.
A dokładnie picie butelki takiego soku to był jej rytuał zamiast każdego drugiego śniadania.
Oczywiście zbastowała też z tłustym jedzeniem, ale to właśnie sok z pomidorów dawał jej krzepę i sycił...
W całym jej mieszkaniu walały się zgrzewki soku pomidorowego i pomimo swojej niechęci (nienawidzę tego soku) postanowiła spróbować.
Oczywiście po kilku pierwszych buteleczkach, które piłam z prawdziwym obrzydzeniem, dałam sobie spokój.
I ze swoją dietą, którą do tamtej pory stosowałam, też - no bo nie ma sensu, i tak się nie uda...
Przestałam tak robić.
Słucham siebie i swojego organizmu.
Jeśli mam ochotę na zjedzenie ziemniaków to je jem i żadne artykuły dotyczące tego, jak tłuczącym i zbędnym są produktem mnie nie odstraszają.
Tym bardziej, że bardzo często zdarza mi się po pół roku wypatrzyć artykuł, w którym naukowcy twierdzą że właśnie ziemniaki są super warzywem na diecie i powinnyśmy je wcinać...
Masakra i pranie mózgu!!
Takie kontrrartykułu dotyczyły już: ziemniaków, chleba, kukurydzy, oleju, ananasów, ćwiczeń a nawet wody czy... piwa.
Basta!
Jem to, co sama uważam za zdrowe i to co mi przy okazji smakuje po to by nie stracić chęci na takie odżywianie.
Dzięki temu co przyzwyczajam się do nowych smaków i często decyduję się (a nawet zakochuję się) w warzywach, które niegdyś wywoływały u mnie odruch wymiotny.
Ale wszystko pomalutku.
Jeśli nie mam ochotę na wcinanie na obiad gotowanego kalafiora czy gotowanej marchewki to tego nie robię, w zamian wcinam surowe warzywa, które konsystencją bardziej mi odpowiadają i tyle.
To samo tyczy się ćwiczeń - nie próbuję się przeforsować i kilkunastu lat lenistwa odbić sobie w jeden tydzień, to nie zda egzaminu.
Zamiast codziennego biegania, które sprawia mi wielki problem, zaczynam od moich ulubionych ćwiczeń siłowych i króciutkich treningów cardio.
Dzięki przyjemnej formie wysiłku szybko nabieram ochoty na więcej, ot tak naturalnie, bez zmuszania się.
Myślę, że nawet jeśli w żółwim tempie, to dzięki takiemu zdrowemu podejściu uzyskam kiedyś upragnioną sylwetkę a zdrowy styl życia przylgnie do mnie na dobre i przestanę je traktować jak karę...
Koniec z naśladownictwem, niech towarzyszą mi jedynie inspiracje
Wczorajsze menu:
Śniadanie:
Płatki z mlekiem i połową banana
ok. 350kcal
II Śniadanie:
Serek Twarogowy Waniliowy, Połowa Banana, Marchewka, Nektarynka
ok. 330kcal
Obiad:
Grillowana kostka z mintaja x 2, duszone ziemniaczki z cukinią, papryką i grzybami
ok. 300kcal
Podwieczorek:
Activia naturalna, wafelek ryżowy, gruszka, marchewka, sok jeżynowo-jabłkowy
ok. 300kcal
Kolacja:
Podłużna bułka ziarnista z pomidorem
ok. 250kcal
Dzień:
ok. 1530kcal
Dzisiejsze menu:
Śniadanie:
Płatki z mlekiem połową banana i malinami
ok. 400kcal
II Śniadanie:
Maliny, połowa banana, połowa jogurtu naturalnego Activia, otręby, cynamn
ok. 200kcal
Obiad:
Łyżka ryżu brązowego z curry i czerwoną fasolą, grillowaną piersią, tzatziki na jogurcie i ogórkami małosolnymi
ok. 350kcal
Podwieczorek:
Dwa wafelki ryżowe z pomidorem i ogórkiem małosolnym, polowa jabłuszka
ok. 100kcal
Kolacja:
kilka różyczek surowego kalafiora, szklanka soku pomarańczowego (bez zdj.)
ok. 180kcal
Dzień:
ok. 1230kcal
Do codziennych porannych ćwiczeń z Cindy dołożyłam wieczorne ćwiczenia:
- Squaty x 20
- Pompki na dwa etapy x 10
- Brzuszki proste x 20
- Brzuszki proste na dwa etapy x 20
- Podnoszenie zgiętych nóg na dolne mięśnie brzucha x 20
- Skośne brzuchy x 40 (po 20 powtórzeń na każdą stronę)
- Brzuszki czteroetapowe x 20 (po 10 powtórzeń na każdą stronę)
Codziennie postaram się robić po 1 powtórzenie więcej ;)
Zainspirowało mnie przeglądanie zdjęć dziewczyn które bardzo się zmieniły i zawalczyły o swoje umięśnione brzuchy i ramiona...
pina1122
6 września 2013, 21:19Uważam dokładnie tak samo jak Ty ... bardzo lubię ziemniaki i słuchając się pospolitego gadania że wpływają na przyrost masy czy coś tam... odmawiałam sobie ich ... gdy po jakimś czasie postanowiłam je jeść lecz w małych ilościach ... Pozdrawiam ;) Trzymam kciuki za Ciebie ;-)
pyzia1980 (moderator Vitalia.pl)
5 września 2013, 20:10Jakie pyszności :)
melolontha
5 września 2013, 12:18bardzo dobry wpis!! jakbym czytała o sobie... a menu jak zwykle- rewelka :)
owsiana1993
4 września 2013, 23:29Fajne menu i dobre przemyslenia. Lubie to !