Mimo mocnego postanowienia poprawy ten tydzień chyba już się nie zmieni - popełniam same kulinarne grzechy i nie zapowiada się żadna zmiana.
Na szczęście mam świadomość że nie jest to kwestią łasuchowania samego w sobie - czyli to nie jest tak że nie mam ochoty jeść dietetycznie - po prostu okazje temu nie sprzyjają.
We wtorek - rocznica ślubu, czyli korzystanie z uroków życia w związku z takim świętem
We środę
-
wizyta ojca, czyli brak czasu na gotowanie i przygotowywanie...
We czwartek
-
dawno nie widziana koleżanka i wyjście na miasto.
W sobotę
-
zapraszamy gości, a więc drinki, wódeczka, przekąski...
W niedzielę
-
idziemy do mojej mamy na obiad i już są zapowiedziane knedle ze śliwkami, które przekładam już od wielu wielu dni, ale wywinąć już mi się nie uda...
Wczoraj zupełnie spontanicznie moja przyjaciółka, z którą nie widzialam się od kilku tygodni, zaprosiła mnie na spacer promenadą.
Rozgadane wstąpiłyśmy na piwko pod parasole, potem na drugie...
Trzecie wypiłyśmy u mnie w domu bo było juz bardzo późno a my nie mogłyśmy się nagadać.
Odprowadzałam ją do domu tuż po 1-szej w nocy
Także wczoraj bez kolacji a za to 3 piwka znowu zaliczone, ehh.
Przerażona wskoczyłam na wagę i ku mojemu z dziwieniu wynik mile mnie zaskoczył
Zobaczymy jak będzie w dniu ważenia.
Cóż, mój tygodniowy urlop sprzyja spotkaniom ze znajomymi i rodziną a same pewnie wiecie jak to jest...
Nie zamierzam żałować, bo żyję teraz pełnia życia a pomimo takich niezdrowych posiłków ciągle staram się kontrolować i nie jem do piwa żadnych śmieci - chipsów czy paluszków, staram się też bardzo dużo chodzić.
Na razie waga ładnie leci więc jest ok.
W poniedziałek kończy mi się urlop, więc będzie mi łatwiej się zdyscyplinować ;)
Śniadanie:
Płatki z mlekiem i suszonymi owocami
ok. 320kcal
Obiad:
Grillowana pierś kurczaka, podsmażane pieczarki i papryka, ryż z curry, tzatziki
ok. 400kcal
Podwieczorek:
Nektarynka, śliwki, serek twarogowy waniliowy
ok. 300kcal
Kolacja:
Piwo x 3
ok. 750kcal
Dzień:
ok. 1770kcal
Na szczęście mam świadomość że nie jest to kwestią łasuchowania samego w sobie - czyli to nie jest tak że nie mam ochoty jeść dietetycznie - po prostu okazje temu nie sprzyjają.
We wtorek - rocznica ślubu, czyli korzystanie z uroków życia w związku z takim świętem
We środę
-
wizyta ojca, czyli brak czasu na gotowanie i przygotowywanie...
We czwartek
-
dawno nie widziana koleżanka i wyjście na miasto.
W sobotę
-
zapraszamy gości, a więc drinki, wódeczka, przekąski...
W niedzielę
-
idziemy do mojej mamy na obiad i już są zapowiedziane knedle ze śliwkami, które przekładam już od wielu wielu dni, ale wywinąć już mi się nie uda...
Wczoraj zupełnie spontanicznie moja przyjaciółka, z którą nie widzialam się od kilku tygodni, zaprosiła mnie na spacer promenadą.
Rozgadane wstąpiłyśmy na piwko pod parasole, potem na drugie...
Trzecie wypiłyśmy u mnie w domu bo było juz bardzo późno a my nie mogłyśmy się nagadać.
Odprowadzałam ją do domu tuż po 1-szej w nocy
Także wczoraj bez kolacji a za to 3 piwka znowu zaliczone, ehh.
Przerażona wskoczyłam na wagę i ku mojemu z dziwieniu wynik mile mnie zaskoczył
Zobaczymy jak będzie w dniu ważenia.
Cóż, mój tygodniowy urlop sprzyja spotkaniom ze znajomymi i rodziną a same pewnie wiecie jak to jest...
Nie zamierzam żałować, bo żyję teraz pełnia życia a pomimo takich niezdrowych posiłków ciągle staram się kontrolować i nie jem do piwa żadnych śmieci - chipsów czy paluszków, staram się też bardzo dużo chodzić.
Na razie waga ładnie leci więc jest ok.
W poniedziałek kończy mi się urlop, więc będzie mi łatwiej się zdyscyplinować ;)
Śniadanie:
Płatki z mlekiem i suszonymi owocami
ok. 320kcal
Obiad:
Grillowana pierś kurczaka, podsmażane pieczarki i papryka, ryż z curry, tzatziki
ok. 400kcal
Podwieczorek:
Nektarynka, śliwki, serek twarogowy waniliowy
ok. 300kcal
Kolacja:
Piwo x 3
ok. 750kcal
Dzień:
ok. 1770kcal
karolinka2703
23 sierpnia 2013, 20:54ja też mam ten problem, że już dieta ładnie pięknie i zaraz spotykam kogoś a to na piwko, a to ciasto bo jakas okazja i tak walcze xd
Wyrzyk
23 sierpnia 2013, 20:46Dzięki mi też się bardzo podoba logo :D No to prawda proste znane ćwiczenia ale w nieco utrudnionej wersji. Szkoda, że nie ma żadnej wody w pobliżu bo woda to świetny wyciągacz plus super utrudnia warunki ćwiczenia
tobecomeabitch
23 sierpnia 2013, 19:20oj piwka ostro :D
Wyrzyk
23 sierpnia 2013, 17:32No niestety jak się jest na diecie to trzerba mówić udziom nie! Ty możesz ale ja dzięki. PRzeciez chodzi o to żeby się spotkać a nie o jedzenie. Może tamtej osobie zrobi się głupio i też coś zmieni. Niestety okres odchudzania to ciężka sprawa. Ale jak chce się szybko i dobrze to trzeba rezygnowac z takiego czegoś. Pozdrawiam