jak widać. bilans tygodnia -0,2 kg. a tak marzyłam o okrągłym kilogramku. nie tym razem. dobrze, że cokolwiek spadło. tak to jest na zwolnieniu. niby się pilnuję, ale wiadomo, to złapię, tamto spróbuję. niby owocowo warzywnie, ale jednak. za to treningi wykonane. ten obiecany we wtorek i dzisiejszy również
z plecami jakby lepiej. nie, żebym nic nie czuła, ale da się żyć.
na dzisiejszy upał zrobiłam garnek chłodnika na kefirze. zrobiłam wczoraj, zeby się przegryzł. bardzo lubimy, a to przeciez bardzo dietetyczne danie - ogórki, buraczki, rzodkiewka, czosnek, szczypior i koperek. do tego dobre jajko i smacznego. Zimny, chrupiący i orzeźwiający
DARMAA
8 czerwca 2019, 08:11Oj chłodnika to ja nie lubię dla mnie zupa musi być ciepła!
RADUGA
7 czerwca 2019, 08:21Ja też wczoraj jadłam chłodniczek, pycha! :) Dziś do pracy chciałam wziąć- zabrakło... Gratuluję wytrwałości ! Powolutku, ale do przodu!
hanka10
6 czerwca 2019, 20:41narobiłaś mi ochoty na taki chłodnik ,chyba zrobię jutro :)
Nelawa
7 czerwca 2019, 07:31O to właśnie chodziło ;)