no właśnie. wymądrzać się, to każdy potrafi. teorię też każda z nas ma opanowaną. do tego sto tysięcy wymówek i usprawiedliwień. to przecież nie moja wina. wszystkich, tylko nie moja: menopauzy, fazy cyklu, braku czasu, wagi łazienkowej, pogody, fazy księżyca, imprezy, komunii, urodzin, skłonności genetycznych, nawyków z dzieciństwa.. i pewnie jeszcze kilku znajomych.. znacie? ja znam
czyli już wiecie, że, po dzisiejszym ważeniu, jestem zła, sfrustrowana i wściekła na siebie. znaczy tylko 0,2 kg mniej od ubiegłego tygodnia. tylko 2,5 kg w sześć tygodni. zastanawiałam się jak by wyglądała sytuacja, jak bym nie ruszyła w kwietniu z Vitalią. byłoby już 80???!!! zgroza
dobra, daremne żale. uszy do góry i do przodu.
jogurt z pełnoziarnistymi płatkami, mrożoną wiśnią i czarną porzeczką na śniadanie, sałata z pomidorem i jajkiem na lunch, młoda kapusta z pieczarkami na obiad, duuużo wody
dzisiaj trening.
dam radę.
agazur57
24 maja 2019, 12:50Grunt, że w dół.
DARMAA
23 maja 2019, 15:53Wymówki...Każdy je dobrze zna!
CookiesCake
23 maja 2019, 12:29Ja wychodzę z założenia, że lepiej niech leci wolnej a skutecznie :)
Nelawa
23 maja 2019, 13:51to może i ja spróbuję się przestawić. bo ja jestem raczej z tych postrzelonych raptusów