O mnie

Zasadniczo jestem zalotną drobną blondynką uwięzioną w ciele dziewczyny o posturze miśka i w wielkich wyciągniętych swetrach. Męczę się z tym dysonansem pomiędzy tym kim jestem na zewnątrz, a tym co mam w środku.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1500
Komentarzy: 11
Założony: 16 marca 2013
Ostatni wpis: 8 marca 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
naturalwomanwannabeslim

kobieta, 30 lat, Kraków

162 cm, 61.00 kg więcej o mnie

Postanowienie wakacyjne: 59 kg

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

8 marca 2015 , Komentarze (4)

Nie wiem jak to się stało, ale obecnie po stracie 17 kg i kompletniej transformacji wyglądu czuję się jeszcze gorzej niż wcześniej, wtedy gdy byłam otyłą, bardzo zaniedbaną bardzo młodą dziewczyną, która z podziwem patrzyła na ładniejsze uśmiechnięte koleżanki. Nie wiem jak to się stało, ale czuję się gorzej (psychicznie) zaczynam chyba wariować, mam wrażenie, że nigdy nie będę z siebie zadowolona. 

Chciałabym wrócić do momentu w którym wygląd nie był dla mnie ważny, lub chociaż spróbować zmienić jego rangę w hierarchii wartości. Możecie mówić, że to oznaka próżności, że przecież ludzie chorują, mają gorsze problemy, ja to wszystko wiem, nienawidzę siebie za to, że nawet to do mnie nie przemawia. Możliwe, że to przez samotność, przez doświadczenia z czasów szkolnych, gdy 2 razy zdarzyło mi się być zwyzywaną na ulicy przez nieznajomych ludzi. Pewnie, że nikt NORMALNY by się tym nie przejął, oczywiście, tyle, że ja nie mam jak się bronić, moja samoocena jest ciągle zerowa, niezależnie od osiągnięć nie tylko na tle mojej aparycji. Od czasu moich początków z odchudzaniem zmieniłam garderobę, fryzurę, zaczęłam się malować, wielu ludzi mi mówiło, że mnie nie poznaje, że zmieniłam się bardzo na plus. Nawet ostatnio doznałam szoku jak przypadkowo znalazłam w starym aparacie zdjęcie z czasów początku liceum, nadawałoby się na mema internetowego, nie byłam w stanie się poznać, ale to wszystko w pewnych momentach przestaje mieć dla mnie znaczenie i zostaje wyparte przez nawracające z uporem maniaka przekonanie "jeszcze nie jest WYSTARCZAJĄCO dobrze, jeszcze jesteś brzydka, jeszcze dużo pracy przed Tobą" tyle, że tę pracę można już osiągać tylko przez skalpel, tyle, że ja nawet nie wiem co mogłabym zmienić, zresztą i tak nie mam na to pieniędzy. 

Z drugiej strony są studia, siedzę nad książkami niezależnie od choroby, samopoczucia, codziennie spędzam większość czasu nad podręcznikami, wówczas gdy inni na luzie podchodzą do życia, imprezują, cieszą się i nie stawiają nauki na pierwszym miejscu, mają życie pozauczelniane, a ja jestem uwięziona w lustrze lub książkach. Nie ma w moim życiu miejsca na nic innego. Najgorsze jest to, że nawet nie wiem komu mam to powiedzieć. Terapeuta nie pomógł, psychiatra* już 2 razy mnie zbył po tym jak zaczęłam opowiadać o tych moich obsesjach. 

*Mam zaburzenia depresyjno-lękowe od 6 lat

Nie wiem po co o tym napisałam, może wyszedł ze mnie grafoman, może nawet desperat, musiałam. 

5 lutego 2014 , Komentarze (4)


Czuję ogromne ciśnienie, za 4 miesiące stuknie mi 20 lat a ja nadal wyglądam jak jakaś sierota:D Owszem schudło mi się te 12 kg ale to miał być początek zmian, a nie koniec...  Od jakiś 10 lat co najmniej nie miałam na sobie ani spódnicy, ani sukienki, dopiero niedawno zaczęłam nosić obcasy, nie czuję się kobieco i zaczyna mi to ciążyć. 

Obejrzałam sobie dzisiaj zdjęcia paru vitalijek w podobnym do mnie wieku i mnie zamurowało, ja przy nich wyglądam jakbym miała 13 lat... :(

Plan zmian jest taki:
muszę zrobić wreszcie porządek z włosami (zafarbować odrost i ściąć zniszczone końcówki) 
przestać się ubierać w bezkształtne ciuchy
Malować paznokcie 
zacząć nosić biżuterię 
Ćwiczyć na orbitreku żeby zgubić te 6 kg do wakacji
Bardziej dbać o skórę (peelingi, maseczki, nawilżanie, codzienne wcieranie balsamu) 


Sukces? 3 dni bez wieczornych kompulsów oby tak dalej... 

20 stycznia 2014 , Komentarze (3)

Moja otyłość zaczęła się właśnie od tego, miesiące ciężkiej pracy nad sobą, setki kilometrów przejechanych na rowerze, ponad rok odmawiania sobie wszystkiego tylko po to,żeby teraz to wszystko zaprzepaścić bo "demon" wrócił. Boję się, że  wkrótce znowu stanę na wagę i zobaczę siódemkę z przodu, pamiętam jak okropnie się wtedy czułam, jak ciężko mi było kupić jakiekolwiek ubranie, jak ciężko mi było spojrzeć w lustro...
Najgorsze jest, to że to nie jest lenistwo, mam już dość pokaźną historię choroby, depresja trzyma się mnie od ładnych paru lat i tak naprawdę często jest tak, że nie mam nic prócz lodówki pełnej jedzenia. Nie wiem co robić... tak dużo mnie to kosztowało, najgorsze jest to, że odchudzanie miało być tylko początkiem a ja tkwię w martwym punkcie... nikt mi już nie pomaga, terapia doprowadza mnie do szału, bo nie zwykłam obnażać się przed kimś emocjonalnie, leki już na mnie nie działają, całymi dniami siedzę sama w domu ze swoimi ciężkimi myślami... chciałabym się z tego wyrwać, próbowałam już wielokrotnie ale to wszystko było na krótką metę... 

Nie wiem po co to napisałam szczególnie na takim portalu... 
Może łudzę się, że jest tu ktoś kto ma podobne przejścia i kto potrafi mi coś doradzić... 

17 lipca 2013 , Skomentuj

Jeszcze 5 dni temu było 66, dziś znowu 68 kg, znowu mam wieczorne napady obżarstwa, wczoraj nadprogramowo zjadłam banana, pomarańczę i 2 jabłka no i 2 pieczywa vasa, nie wiem co we mnie wstąpiło... chociaż wiem, chęć cukru,  oprócz tego zrobiłam dzień przerwy w ćwiczeniach, z powodu okresu, ponadto nie jadłam regularnie i zaliczyłam 2 dni temu kawałek pizzy u koleżanki. W sumie się nie dziwię, że przytyłam. Teraz wracam do gry, mam nadzieję, że 1 sierpnia dojdę do 60 kg, potem tylko 5 i jestem w domu. 11 kg, cholera... 

Marzy mi się rozmiar 38... 

Nie mam dziś nic ciekawego do napisania, chciałam to z siebie wyrzucić i oficjalnie zapewnić siebie i Was o tym, że będę walczyć, mimo porażek. Nie powinnam się często ważyć, ale pokusa jest ogromna, może powinnam wyrzucić wagę? albo chociaż poprosić kogoś, żeby ją przede mną schował. Za bardzo mnie frustruje ta wskazówka. 

11 lipca 2013 , Skomentuj

Ok dziś nastał piękny dzień, za mną cudowne 9 kg mniej. Wiem, że jeszcze ważę za dużo i sporo mi zostało do zrzucenia, ale najważniejsze, że są wyniki, zdrowe odżywianie i ruch działają, czuję się świetnie, obecnie moja motywacja jest mega duża, bo od września zaczynam nowy etap życia, chcę wreszcie wyglądać tak dobrze, jak nigdy wcześniej. Chcę zmienić się całkowicie, nie tylko zrzucić wagę, ale i wreszcie się ogarnąć i wizualnie i wewnętrznie, żeby móc wreszcie spojrzeć w lustro i powiedzieć: jest wspaniale, wyglądasz świetnie, masz dużo dobrych cech charakteru, osiągnęłaś już bardzo wiele i możesz osiągnąć wszystko to co sobie zapragniesz. Tak marzę o zamknięciu za sobą bram przeszłości, męczy mnie rozpamiętywanie, męczą mnie źli ludzie, których jest wokół mnie sporo. Nie czuję się kobietą, tylko jakimś ludzkopodobnym tworem, po którym każdy może "pojeździć" Tak chciałabym zacząć nosić sukienki, i szpilki by  wyglądać tak żeby rzucać się w oczy, ale w pozytywnym sensie. Dużo przeszłam, wieczne szykany, nie tylko te związane z wyglądem rozwaliły mi psychikę, chcę zacząć od zera. 

Co do diety to poczytałam sobie tym razem dużo o przyprawach, wiem już jak komponować tzw. zdrowe przyprawy (czyli "czyste" /bez dodatku cukru czy soli) by obyć się bez syfów typu wegeta, czy zwykła sól kuchenna. Teraz wszystko lepiej smakuje, choć jest dietetyczne.

Dziś przejechałam na rowerze 18 kilometrów, jest ok. Na wagę stanę  1 sierpnia, nie chcę popaść w paranoję, jak kiedyś, kiedy ważyłam się 3 razy dziennie. 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.