Nooo hej! :*Jestem z siebie dumna. W sumie nic wielkiego, ale zrobiłam wszystko co sobie zaplanowałam.
Zjadłam nawet śniadanie (niestety z odruchami wymiotnymi, ale ZJADŁAM!!!!!)
Postanowiła, że też zacznę te 100 dni bez słodyczy (Nie ukrywam, że to dzięki wpisom Samusi - i zgadzam się, też najbardziej będzie szkoda mi kakałka). Ogólnie miałam w ogóle ich nie jeść, ale nie wiem czy podołam. No wiecie jak na czekoladoholiczkę przystało. Więc zacznę na razie od tych 100 dni. Swoją drogą to i tak dużo.
Tak chciałabym wyglądać... hmmm... kiedy to będzie... no, ale nie ma co gadać tylko ruszać dupę!! Samo się nie zrobi :P
Masakra, po wczorajszych ćwiczeniach wręcz ryczałam ze zmęczenia. Dzisiaj było o tyle gorzej, że miałam potworne zakwasy. No, ale jakoś je lubię, :P bo mam pewnego rodzaju satysfakcję. Oooo mamo, jestem masochistką :P Nie no, ale teraz poważnie. Słyszałyście, że podobno na zakwasy dobry jest kisiel?? Pierwszy raz o tym słyszę, no ale jeśli ma pomóc...
Zaraz idę na spacerek. Eeej jeszcze jedno! Które płatki owsiane są ogólnie lepsze górskie czy takie błyskawiczne?? Bo sama nie wiem, które są zdrowsze i czy w ogóle się czymś się różnią?
Jutro szkoła, jak sobie pomyśle o tym to odechciewa mi się wszystkiego.
Mój plan na jutro to: wstać wcześnie, zjeść śniadanie, przygotować się do szkoły, iść do szkoły piechtakiem, przeżyć te 7 godzin mordeńki w tym zjeść II śniadanie, wrócić do domciu, zjeść obiad, odrobić lekcje, poćwiczyć, wejść na vitalia - od tego można się uzależnić!!, na steperze jeszcze pewnie później poćwiczę, przekąsić coś lekkiego, odpoczywać, zjeść kolację, iść na spacerek.
Jejku mama właśnie otworzyła na chwile okno! Jaki mróz!!! Nie no... on mnie nie powstrzyma!! Lecę papa!! Dziękuję za te komentarze pod wczorajszym wpisem. Jakoś tak miło mi się zrobiło czytając je. :*