- Nigdy nie zaczęłabym się odchudzać. Cieszyłabym się z życia i byłabym normalną nastolatką. Patrzyłabym na siebie jak na ładną dziewczynę, a nie gorszą od innych szarą myszkę.
Tak właśnie... Często zastanawiam się jak wyglądałoby moje życie, gdyby nikt nie nazwał mnie parę lat temu ...grubasem. Nie... Nie obwiniam moich rodziców za to co się teraz ze mną dzieje... W sumie oni sobie tylko żartowali, a ja byłam wrażliwym dzieckiem... Wszystko brałam do siebie... Długo patrzyłam w lustro, żeby zobaczyć co im może się we mnie nie podobać... Na początku nie widziałam tego, ale z czasem zawsze się coś znalazło. Dzisiaj cała ta obsesja posunęła się znacznie dalej... Nie panuję nad tym totalnie. Wiem, że poradzicie mi, abym poszła do psychologa/specjalisty czy coś... Ale to nie takie łatwe... Co ja mam niby powiedzieć mamie? Mam jej kazać wziąć mnie do owego psychologa? Przecież zapyta po co... Co ja jej powiem... BO JESTEM W PIERWSZYM STADIUM BULIMII? BO ROZWIĄZANIE PROBLEMÓW PRZYCHODZI WTEDY, GDY ZWYMIOTUJĘ? Nie wiem czy wgl to zrozumie... Zawsze miałam z nią dobry kontakt.... Mama wie o napadach i wgl... ale nie wie o tym, że już 3 razy wymiotowałam. 3 razy ;/ Nie chciałam Was martwić, więc milczałam.. Poza tym ciągle mam nadzieję, że wyjdę z tego jakoś sama... Tylko juz nie wiem jak. Zdrowie się dla mnie widać nie liczy tak bardzo, jak... bycie szczupłym... TO POCZĄTEK... mam ogromne opory przed TYM, ale gdy przeholuję "rozsądek" ED wygrywa...
Nie chce się żalić.. Mam już tego dość... Czy tak trudno pojąć, że po prostu chcę być szczęśliwa? Nic więcej... .
1. Chcę mieć faceta
2. Chcę mieć wymarzoną figurę
3. Chciałabym teraz jeść chipsy, popijać kolą i śmiać się z tandetnej komedii
4. Chcę wiedzieć jak to jest jeść i nie myśleć o: kaloriach, tym, że się przytyje, nie mieć później wyrzutów
5. Chcę poczuć się kochana....
TYLE. nic więcej. NIe mam jakichś wygórowanych marzeń.. nie marzy mi się wielki samochód, willa i nie wiem co. Ja chcę tylko normalne życie... Wiem, że każdy ma jakieś problemy- zdaję sobie z tego sprawę, że ludzie radzą sobie z nimi lepiej i gorzej... Moje mnie ostatnio nie tyle przerastają ile pogrążam się w nich...
Kocham swoje życie... Widzę, że może być piękne, barwne, pełne wrażeń, ale nie umiem tego wykorzystać.
Nie wiem na co liczyć w sumie. Nie zamierzam czekać, aż stoczę się na samo dno... Chyba...powinnam coś z tym zrobić.. Jakie chyba... na pewno... Grunt to wierzyć w to, że się uda... z tym, ze mam opory... Na razie mnie to wciąga... Nie boję się, że zginę w wirze tego wstrętnego choróbska. Pokonam to, bo nie jestem sama z moimi problemami, bo wierzę, że On mi pomoże z tym, ze w tej chwili nie chcę nawet myśleć o zmianie trybu życia...
Dobranoc
Betka-69.5
22 czerwca 2014, 11:12Byłam u psychologa kilka lat temu, niestety przerwałam po 3 spotkaniach, koszty terapii i dalekich dojazdów mnie dobiły. Więc od tamtej pory szukałam czegoś bardziej dostępnego ;). Znajdź książkę Rogera Gould'a "Shrink Yourself". To domowa terapia dla osób z ED. Ja z nią ostatnio pracuję, jest niesamowita. W końcu coś, co działa...
aleksface
22 czerwca 2014, 00:18Musisz walczyc z sama soba. Nie mozesz wymiotowac, sama wiesz ze to jest zle. Jesli sama sobie nie radzisz to powinnas isc do lekarza i pozwolic jemu ci pomoc. - to jest pierwszy krok by spelnic jedno z twoich marzen. Postepuj ze soba ( dieta,wygladem i zachowaniem) tak bys sama sie najpierw siebie pokochala - jesli nie kochasz siebie, faceci tez nie beda. dlatego musisz sie chociaz w minimalnym stopniu zaakceptowac. A facet to facet... tego kwiatu to pol swiatu napewno znajdziesz wymarzonego :)
Nastel
22 czerwca 2014, 08:12Dzięki :**
aska5527
20 czerwca 2014, 16:05Gdybym mogła cofnąć czas ogarnęłabym się w odpowiednim momencie, gdy ważyłam jakieś 48kg i teraz miałabym figurę swoich marzeń....ale nie- trzeba było jeść byle jak, więc teraz mam za swoje i muszę się odchudzać ;/ Co do Twoich marzeń, to mam w sumie takie same ;)) Też nie chcę kasy, willi, auta... Szczęście jest najważniejsze ;)) Ale obie jesteśmy jeszcze młode, więc wszystko przed nami ;) Porozmawiaj z mamą, albo z jakąś zaufaną przyjaciółką, bo sama możesz nie dać rady... Trzymaj się cieplutko ;**
Nastel
21 czerwca 2014, 20:55Dziękuję :*
Lovelly
19 czerwca 2014, 07:12Ech..przykro mi kochana..ale skoro macie swietny kontakt to porozmawiaj z nią póki to początki, coś zaradzicie, a sama? Nic nie zrobisz, możesz tylko pogorszyć sprawę i ucierpisz na zdrowiu!:(:*
ruda.maruda
19 czerwca 2014, 01:09w Twoim wieku miałam bardzo podobne problemy. Też zaczynałam wymiotować, bo uwielbiałam (w sumie do tej pory uwielbiam!) jeść. Rodzina się zmartwiła, kuzynka podrzucała mi zdjęcia, jakie zęby mają bulimiczki (czarne zniszczone kwasem) i jakoś się opamiętałam. Potem poznałam wspaniałych ludzi i wszystkie problemy przestały być problemami ;-) trochę dystansu do życia i wszystko się ułoży, będzie łatwiej ;-)