Wczorajszy dzień był dniem Złamania Diety. Krótkotrwały urlop od takowej. Po informacji od Psychologa Vitalijskiego, że można zjeść zakazany owoc pod warunkiem, że jest to "Wyjatkowy" deser, za taką wspaniałą okazję uznałam wczorajszy dzień. Wnuczka jest u mnie z moją córką od 2 tygodni. Była tutaj ze swoją koleżanką i wtedy Babcie schodzą na drugi plan, bez buntu i dobrowolnie. Owszem chodziłam z nimi na plaże i do kąpieli ale raczej jako stróż niż współuczestnik szalonej zabawy. Powaga w takich sytuacjach jest naturalna, trudno demoralizująco wpływać na jakieś cudze dziecko i zachwiać proces pedagogiczny jego rodzica. Potem przez dwa dni dziecko szalało ze swoimi równolatkowymi WUJAMI, bo mam brata 21 lat młodszego, a jego dzieci to kuzyni mojej córy i nadal babcia była na drugim planie. Ale za to poniedziałek, ale za to poniedziałek, poniedziałek będzie dla nas...I był. Lody u Grycana należały się nam, zwłaszcza, że w tym roku jeszcze nie otwierałam "Sezony" zgodnie z moim wieloletnim obyczajem. To było piękne, przyznaję bez bicia, podsumowanie dnia. Popołudniu pojechałyśmy na plażę w Jelitkowie, oczywiście przez te książki. Małej zafundowałam książkę o podstawach robótek na drutach z pięknymi ilustracjami, ponieważ jest to dusza artystyczna, ciągle coś produkuje, wyłączając się totalnie ze świata. Już kilka miesięcy temu wyraziła potrzebę nauki szydełkowania, szycia i sztrykowania,na drutach, więc książka ta zastąpi częściowo brak babci po powrocie do domu. Sobie zafundowałam "Cezanna", bo jak móc nie wiedzieć nic albo prawie nic o jego twórczości oraz naukę włoskiego dla początkujących z płytką. Mam już "Blondynkę na językach" i trochę uczę się tego cudownego jak muzyka języka. Ma mi się przydać do moich wędrówek po Włoszech. Cel zdrożny i usprawiedliwiony. Po drodze łabędzica tęsknie wypatrywała swojego łabędzia i ustawiała się do zdjęcia z wnuczką. Na plaży był tłum i sztorm o jakieś 3 w Skali Boforta. Mama przedkładała wygrzewanie starych kości w cieple piasku, a my z małą zobaczyłyśmy równy szereg głów kilka metrów od brzegu intensywnie zapatrzonych w nadchodzące grzbiety fal i podskakujące wraz z nimi. Zaraz poszłyśmy ich naśladować. Ja tyłem do fal po szyję a szprotka dwa metry przede mną, też po szyję, Nina miała mnie ostrzegać ale ona uwielbia nurkować z otwartymi oczami, wyciągać patyki, muszle z dna i raczej częściej widziałam jej nogi niż usłyszałam ostrzeżenia. Bałwany ze trzy razy przewaliły się nad moją głową. Podskoczyłam pewnie z kilkaset razy, bo maść końska musiała być dzisiaj w użyciu. Nina była przeszczęśliwa. Nigdy w tym roku ze względu na to, że było ich dwie nie mogły być tak głęboko. Babcia nie ma patentu ratownika a plaża nie strzeżona. Ja po godzinie wyszłam, Nina bliżej brzegu jeszcze drugą pozwalała się przetaczać falom. Wyjście z wody było najtrudniejsze, bo woda podcinała nogi a ciężar rósł w miarę zbliżania się do brzegu. Wnusia więc dzielnie podtrzymywała i wyciągała z wody babcię. Dlatego oczywistym jest, że należały jej się lody u Grycana a babcia MUSIAŁA po prostu DOTRZYMAĆ JEJ TOWARZYSTWA i dzielić się posiłkiem, tak jak uczy ją od lat.
aldonnaa
23 lipca 2014, 22:22Fajnie mieć taką babcię :)
Nakonieczny
24 lipca 2014, 07:16Też miałam cudowną Babcię Gienię, która mi śpiewała, nauczyła mnóstwo smaków, pozwalała bawić się wszystkimi sprzętami domowymi, lepić pierogi , gnięść ciasta , lizac pałkę z masy....:)))
wannda.k
23 lipca 2014, 00:23atam.. atam... od czasu do czasu trzeba "zgrzeszyc" Cieplutko tu u Ciebie. Kocham morze, choc gory tez. Ale podobnie jak Ty nie mam kondycji do chodzenia po gorach. Choc swoje juz wychodzilam , to jednak troche zal. Moim ostatnim marzeniem jest zamieszkanie nad morzem. Dobrze sie tam czuje. Z Twoich wpisow czerpie troche tego morskiego klimatu.
Nakonieczny
23 lipca 2014, 06:06W końcu się tu przeprowadziłam, na emeryturze, na razie mam wynajęte mieszkanie i przymierzam się do kupna małego. Pozdrawiam serdecznie Wandziu:)
elkada
22 lipca 2014, 20:59Nawet nie wyobrażasz sobie jak mi POPRAWIŁAŚ humor-dziękuję!
Nakonieczny
23 lipca 2014, 06:07Cieszę się! Miłego dnia Ci życzę:)))
jolaps
22 lipca 2014, 20:29Bardzo lubię taką falę morska i podskoki w morzu. Dzisiaj zarezerwowałam miejsce nad morzem i też go dotknę ale we wrześniu.
Nakonieczny
23 lipca 2014, 06:09Kąpałam się też na początku września, woda nie była nawet zimna. Serdecznie pozdrawiam:))
Nakonieczny
23 lipca 2014, 06:09Kąpałam się też na początku września, woda nie była nawet zimna. Serdecznie pozdrawiam:))
ckopiec2013
22 lipca 2014, 12:59od czasu do czasu to i ksiądz może, nie zamartwiaj się, buziaczki
Nakonieczny
23 lipca 2014, 06:10Też tak sobie pomyślałam! Serdeczności :)
moderno
22 lipca 2014, 12:39Lody masz rozgrzeszone. To pewne. Czas spędzony z wnuczką jest bezcenny zarówno dla niej jak i dla Ciebie. Pa
Nakonieczny
23 lipca 2014, 06:10Przyjemnego wyjazdu z siostrzyczką:))
gilda1969
22 lipca 2014, 09:46Lody Grycana - ach, znów przyszło mi na myśl moje dzieciństwo, kiedy to każdej, letniej niedzieli nasza babcia zabierała nas na lody do Grycana!:))) Szliśmy przez całe miasto ze 4 km. w jedną stronę, pięknie ubrani, my z siostrą ze wstążkami w warkoczykach na te lody cudne. I staliśmy w kilometrowej kolejce po te lody. I potem nadchodził upragniony moment wybierania smaków.. achhh... ta daleka droga i czekanie na tę przyjemność to nic w porównaniu do tak cudnej nagrody!:))) I pamiętam do dziś te lody z naszą babcią:))) Ciebie też tak bedą wspominać za wiele, wiele lat, kiedy takie wspomnienia staną się bardzo cenne:) Bo zycie to ciagłe zbieranie najpiękniejszych wspomnień - przydadzą sie potem na pewno:)))
Nakonieczny
23 lipca 2014, 06:17To są te uroki oczekiwania! U mnie były to lody "U Burej" w Andrychowie, prawdziwe na śmietanie z cukrem, czekoladowe, waniliowe i z bakaliami (orzechami). Po kościele, po Mszy niedzielnej dostawałam od rodziców złotówkę. Pani Bura nakładała lody łyżką do rożka i solidnie wciskała, dla chudzielców takich jak ja robiła olbrzymią górkę nad a dla grubasków nie była już taka hojna. Buziaki:)
uleczka44
22 lipca 2014, 09:24Lubię ładne, barwne wpisy. Twój jest taki, z przyjemnością przeczytałam o Twoim poniedziałku z wnusią. Też bym tak lubiła spędzać czas za kilka lat (moja wnusia ma dopiero prawie 4 latka). Lody absolutnie zasłużone, rozgrzeszone, wręcz nie mogło być inaczej.
Nakonieczny
23 lipca 2014, 06:18Wszystko przed Tobą a i motywacja do dbania o siebie wielka. Serdecznie pozdrawiam :)
kamaopr
22 lipca 2014, 09:09czasem warto sobie odpuścić na chwilę i zaszaleć, nie dajmy się zwariować. Super spędzony czas xD
Nakonieczny
23 lipca 2014, 06:23Prawda? Dlaczego mają mnie codziennie prześladować? Pozdrawiam serdecznie:))
leon42
22 lipca 2014, 09:06Weyjątki potwierdzają reguły...:)
Nakonieczny
23 lipca 2014, 06:24Jak bym nie odstąpiła, nie zauważyłabym, że jestem na diecie:)
Japi46
22 lipca 2014, 07:52pieknie spedzony dzien i lody sie Wam nalezaly jako zwieczenie tego dnia buziaki sciskam
Nakonieczny
22 lipca 2014, 07:56Dziękuję, już czuję, że dostałam rozgrzeszenie:))) Miłego Dnia:)