Proces ten przebiega już od dłuższego czasu i miał kilka faz, lecz dzisiaj śmiało mogę powiedzieć, że przekroczyłam Rubikon. Nie byłam świadoma co, jak i ile jem. Dopóki mój organizm rodził dzieci, pracował, denerwował, spalał, latał, uprawiał sex..... to było w moim przypadku totalnie bez znaczenia. Problem zaczął się gdy dzieci wyfrunęły, pracę utraciłam drugi raz, klimakterium, związana z tym u mnie depresja i odlot jedynego mi przez 37 lat człowieka, na którego liczyłam myśląc o wspólnej tzw.starości. Gotowałam smacznie, chociaż prosto, bez specjalnej urody, estetyki. Nigdy nikt nie zostawiał na talerzu mojego jedzenia, chociaż stół był pełny i nie skąpiłam nawet w czasach minionych, kartkowych. Człowiek był bardzo kreatywny i potrafił wymyślać potrawy ze śladowymi ilościami mięsa czy nauczył się peklować, robić wędliny i je wędzić. Polak Potrafi i ja z pomocą Babci, Mamy, Ciotek, które przeżyły okupację, Lwów, handel ze wsią też nie dałam się zjeść stanowi wojennemu i liściom laurowym na półkach. Zioła, nalewki, zaprawy, kiszonki, dżemy, powidła czy konfitury nie były mi obce. Tak samo jak wszelakie pierogi, gołąbki czy zapiekanki. Ale smakoszem nie byłam. Smakosz to jest dla mnie ktoś kto je na ślicznym talerzu, niewiele, długo, rozcierając o podniebienie każdy kęs, cieszący oczy i zmysł powonienia potrawą.
Aktualnie trwa u mnie ten proces. Przeczytałam kiedyś w książce Zbyszka Ryżaka z Krakowa "Efekt jojo w motywacji", że warto zrobić sobie ćwiczenie i zacząć dostrzegać otoczenie, np. poszukując po drodze do pracy koloru niebieskiego, albo wziąć rodzynkę, wąchać ją, obracać, obserwować, przegryźć, zamknąć oczy, smakować, żuć i zastanawiać się jakie są nasze doznania. Zastosowałam to z grejfrutem i jakież było moje zdziwienie, gdy zdałam sobie sprawę, że zapach jego jest słodki, że może być płaski i z dziubkiem, że może być lekki i ciężki, że może być gładziutki i z pomarańczową skórką. Od tej pory wkroczyłam na ścieżkę Świata SMAKOSZY!
Mało a dobrze, smacznie, pięknie, wykwintnie, kolorowo, świeżo, urozmaicenie......
Dlaczego, uważam że przekroczyłam Rubikon? Zrobiłam dzisiaj pierwszy raz oficjalną zamianę śniadania w diecie, zamiast kanapki z marchewką itp. wybrałam kanapki z serkiem, awokado i ogórkiem. Pewnie kiszony lepiej by tu smakował, ale w domu były tylko zielone gruntowe. To jeszcze nie byłoby jakimś wyczynem ale zrobiłam zdjęcie produktom i serek wypadł mi jakiś blady, posypałam go papryką cayen, zrobiłam kanapki i znowu było mi jakoś w wyglądzie mdło, więc ogórki posypałam pieprzem a awokado na serku lubczykiem. Zrobiłam zdjęcie. Mam nadzieję, że uda mi się załączyć do potrawy. Zamknęłam oczy i.....stałam się SMAKOSZEM. Za oknem słońce. Idę nad morze. nasze morze, będziem wiernie ciebie strzec, ......mamy rozkaz cię utrzymać albo ...z honorem lec...... Z pieśnią nie na ustach, lecz w myślach idę. DOZO.
mania131949
1 lipca 2014, 19:47Albo na dnie z honorem lec (jak śledź!). Ilekroć pomyślę o morzu, zawsze mi ta piosenka towarzyszy. A czytając Twój opis starań kulinarnych w stanie wojennym i później, od razu wróciłam w tamte czasy. Pamiętasz napój pomarańczowy z marchwi (głównie) i pomarańczy na okrasę? Och, czasy... Miłego wieczoru Ci życzę po niewątpliwie miłej przechadzce nad morzem! :-)))
jolaps
1 lipca 2014, 16:53Pięknie to opisałaś. Masz dar dobrego pióra. Warto być smakoszem i estetą w odżywianiu. Nie tylko zrobić i podać ładnie ale z namaszczeniem zjeść przygotowane danie. A nie go pożreć. Wtedy czar pryska. Uśmiechnęłam się na cytat o naszym morzu co je będziem strzec. Ilekroć jadę nad nasz Bałtyk tylekroć to samo spiewam.
vieslava
1 lipca 2014, 12:59Czytać Twoje wpisy to ogromna przyjemność. Pozdrawiam.
moderno
1 lipca 2014, 10:47Miałaś prawdziwą ucztę śniadaniową . Udanego spaceru
KrystynaW1954
1 lipca 2014, 10:45Pięknie to wszystko opisujesz Małgosiu, a ja, czytając Twój wpis mogłabym przy większości stwierdzeń się podpisać, bo.....mam podobne doświadczenia i przemyślenia. Cieszyn to urocze miasto, a ja mieszkam tutaj dopiero 8 lat( od 15 lat TU bywałam), bo na starość musiałam/ chciałam duuużo w swoim życiu zmienić. Miłego wtorku Ci życzę.
lukrecja1000
1 lipca 2014, 10:41poczulam glod..jeszcze nie jadlam sniadania.Usiade sobie z moja owsianka w koszu plazowym jaki mamy w ogrodzie i patrzac na przeplywajace chmurki na niebie bede smakowac tak jak Ty...moze uslysze szum morza? mimo ze jest kilkaset kilometrow dalej..hi..hi.Nasza wyobraznia daje tyle mozliwosci a zmysl smaku piescic moze podniebienie..
sardynka50
1 lipca 2014, 10:14Oczami wyobraźni zobaczyłam Twoje śniadanko..mniam..mniam..Miłego dnia. Pozdrawiam.