Za mną pierwszy dzień w pracy.
Nie było źle, ale stresowałam się, że np. pomylę się i będę miała manko w kasie,
ale nic takiego się nie stało
Kolejny dzień idę w poniedziałek, potem wtorek, a potem w czwartek jestem sama do 21:30, robię sama zamknięcie i przyjmuję dostawę Trochę jestem przerażona muszę przyznać. Na razie do końca kwietnia mam do wyrobienia 55 godzin. Ale całe szczęście niedzielę 27 kwietnia mam wolne, więc na mecz ze spokojem pojadę Niestety w urodziny będę siedzieć do 21, potem w piątek od rana i w sobotę do 21. Potem chyba umrę.
Po pracy kupiłam sobie na szybko trampki, bo moje za duże Conversy nadal leżą w domu i czekają na to, aż je odeślę. Muszę zrobić to, w poniedziałek odeślę. Kupiłam białe w New Yorkerze, z rabatem z Grazii wyszło mi jakoś 32zł,
na razie mogą być "do latania".
Jeśli chodzi o menu to trochę zaszalałam. Ogólnie mama dostała jakiegoś fioła na punkcie "nie odchudzaj się już, jesteś chuda jak patyk, jedz" itd. itp.
Jak byłyśmy w sklepie to na siłę chciała mi kupić moją ulubioną czekoladę - białą Ritter Sport z orzechami. Cudem odwiodłam ją od tego pomysłu.
Zrobiła też dziś placki ziemniaczane na obiad, a że byłam głodna jak wilk po pracy to już nie chciałam wydziwiać i zjadłam.
MENU:
1. Śniadanie - 06:30:
owsianka z połową jabłka i kostką gorzkiej czekolady na mleku 3,2%,
kawa zbożowa o smaku waniliowym z mlekiem 3,2%
Około: 390 kalorii
2. W pracy - 12:00:
banan,
jogurt typu greckiego 0% o smaku truskawkowym
Około: 250 kalorii
3. Obiad - 16:00:
6 (małych) placków ziemniaczanych,
3 z cukrem (niecała łyżeczka), 3 ze śmietaną 18% (niewiele)
Około: (o zgrozo) 700 kalorii?
4. Przekąska - 17:45:
lód rożek Big Milk Straciatella
140 kalorii
5. Kolacja - 20:30:
omlet z 2 jajek z twarogiem chudym (135g) i ze szczypiorkiem
Około: 310 kalorii
ŁĄCZNIE: około 1800 kalorii
Bez szału. I te placki, ale pociesza mnie fakt, że nie jadłam ich już wieki. W ogóle nie jem smażonego ostatnio. No i tego loda mogłam odpuścić.
Ćwiczeń brak. Muszę wziąć się w garść, bo lato tuż tuż, trzeba wyglądać bardzo dobrze. W środę wcześnie wracam z zajęć i idę na siłownię, w piątek też pójdę, bo mam wolne. Marzy mi się 10 km na bieżni
Tymczasem wieczór w domu, najpewniej z książką. Choć pewnie padnę szybko, bo wstałam dziś o 5:45. Jutro być może na mecz. FA
Muszę zabierać też ze sobą jakieś porządne jedzenie do pracy. Bo jak będę 8 - 10 godzin to muszę coś jeść. Jest lodówka i mikrofalówka. Macie pomysły na jakieś smaczne jedzonko do pojemników. Oprócz sałatki z tuńczykiem
Kupiłam dziś razowy makaron, więc może taka sałatka z jajkiem, brokułem, makaronem i sosem jogurtowym, hmm... :D
jolakosa
13 kwietnia 2014, 06:59powodzenia kochana, mnie też wkurwia jak ktoś mi mówi że mam sie juz nie odchudzac :)
kawomania
12 kwietnia 2014, 20:53Na pewno świetnie sobie poradzisz w pracy. ;) A kalorycznie wcale nie wyszło tak najgorzej. ;D
nitktszczegolny
12 kwietnia 2014, 18:57Placki ziemniaczane <3 Apetyczna motywacja :)