Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
shitty day


Do dupy.

Dzisiaj mija 28 dzień bez alkoholu.
Dzisiaj mija 28 dzień bez papierosa
(analogicznie, bo paliłam "do piwka")
Dzisiaj zjadłam jakieś (lub ponad) 2500 kcal,
to tak z okazji Dnia Kobiet
i zajedzenia smutku, eh.


Pozwalam sobie zazwyczaj w soboty na coś słodkiego, niezdrowego itd.
Problem w tym, że jak zacznę jeść, trudno mi przestać.

Tłumaczę sobie w głowie to tak, że jeszcze zaledwie nieco ponad 2 miesiące temu
jadłam ogromne ilości jedzenia dziennie, więc czymże jest teraz taki jeden dzień...
przykładowo potrafiłam zjeść:
na śniadanie, np. dwie kajzerki pszenne, z serem żółtym, topionym, różnie. Na uczelni zdarzały się również dwie bułki pszenne, zazwyczaj z serem żółtym, jakiś batonik. Następnie - obiad, np. smażony kotlet, wcale nie mało ziemniaków, jakaś surówka, lub spaghetti (biały makaron ofc, w ilości dużo większej niż 100g),
potem do wieczora zazwyczaj (prawie codziennie) jakiś baton, często do tego paczka(!) czipsów (średnia, duża), potem kolacja, różnie, w grudniu świeże duże pszenne bułki (dowozili cieplutkie o 18:00 do sklepu obok, jak tu się nie oprzeć),
czasem zjadłam jedną, czasem półtora, czasem dwie, z żółtym serem, szynką, zależy.
Nie chce mi się liczyć, ale to grubo ponad 3000kcal pewnie.

Mimo takiej ilości kalorii moja waga wahała się między 53kg - 57kg,
jednak najczęściej było to 55kg. Jednak w ostatnim czasie zdałam sobie sprawę,
że to nie waga jest najważniejsza. Cellulit, niejędrne uda w moim wieku? Wstyd.
Wtedy podjęłam decyzję o zdrowym jedzeniu i doprowadzeniu swojego ciała do stanu, który będzie zadowalający.

No, ale dziś znów poległam. Zaczęło się od murzynka, na Dzień Kobiet.
Miałam założenie, że pozwolę sobie na coś, no, ale nie w takiej ilości.
Dostałam moją ulubioną czekoladę Milkę Daim, no, ale też nie musiałam zjeść tyle na raz. Do tego doszedł stres, więc go sobie zajadłam.
Teraz mi ciężko i niedobrze.
Mam z tym problem, ale wiem, też, że rano wstanę i zacznę od nowa.
Pewnie zrobiłam krok w tył i ogólnie jestem słaba, ale walczę dalej.
Jutro zdrowe śniadanko, a przed chyba trening.
Muszę zrobić dzień z wyzwania rano, bo potem nie będę miała czasu,
a muszę poćwiczyć.
W dodatku jestem przed @, więc mój wilczy apetyt jest chyba też tym uwarunkowany, niestety...

Z bardziej pozytywnych rzeczy:


Kupiłam sobie dziś koszulkę.
Upatrzona w zeszłym tygodniu, upolowana dziś ze zniżką 30% :)





Mój prezent na Dzień Kobiet;
poduszka i wspomniana już czekolada, źródło dzisiejszych 400kcal.



Dzisiejsza (jedyna niestety) aktywność:
(potem przeszłam jeszcze 2km)





Trzymajcie się ciepło, nie powtarzajcie moich błędów i wszystkiego dobrego z okazji (kończącego się już) Dnia Kobiet! :)


  • Ewa_eL_Ka

    Ewa_eL_Ka

    9 marca 2014, 08:38

    Myślę, że nie popełniłaś przestępstwa :) Ja też jestem przed @ i mam straszne napady głodu - wczoraj pochłonęłam ..... dwa rolmopsy :D no tak mnie ciągnęło do nich, że wymiękłam. A bluzeczka super :)

  • Ancur90

    Ancur90

    9 marca 2014, 00:03

    2500 nie ma źle, przy twojej figurze :) Fajna koszulka :)

  • Ancur90

    Ancur90

    9 marca 2014, 00:03

    2500 nie ma źle, przy twojej figurze :) Fajna koszulka :)

  • Hotel-Costes

    Hotel-Costes

    8 marca 2014, 22:54

    Masz piękna figurę, zazdroszczę i gratuluje niepalenia! Wiem ile to wyrzeczeń, sama rzucałam 5 lat temu! I pamiętaj po burzy zawsze wychodzi słońce! Nie martw się! Pozdrowienia!

  • lemoone

    lemoone

    8 marca 2014, 22:48

    nie narzekaj na dzisiaj , bo takie święto (raz tak móżna powiedzieć :P ) a jutro wstan z pełną energią,żeby znowu działać. Chociaż masz śliczną figurę ale to dla samej siebie, dla zdrowia! :)

  • Angela104

    Angela104

    8 marca 2014, 22:34

    dzięki i wzajemnie ! Ładną masz figurę ! :) Mam nadzieje , że wytrzymasz więc wytrwałości życzę !! ;)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.