Dziś mija 18 dni, odkąd ostatni raz zjadłam coś słodkiego. Chyba w życiu jeszcze nie udało mi się zapanować nad tym tak długo. Z jednej strony to motywujące i powinno mnie cieszyć, z drugiej jednak, ogromnie smutne, że moje życie jest tak bardzo zdominowane przez potrzebę objadania się.
Smutne i przygnębiające :(
Pamiętam pierwszą wizytę u Dietetyczki i ankietę, którą wypełniałyśmy. To była dla mnie bardzo trudna wizyta, bo wiele pytań dotykało czułego punktu nieradzenia sobie z emocjami i zajadania ich słodyczami. W pewnym momencie emocje wzięły górę i musiałam wycierać nos. Postanowiłam nie skorzystać z propozycji terapii i uporać się z tym sama. Przynajmniej spróbuję.
A dziś, rozpoczęłam już pierwszy dzień nowej diety i dzień rozpoczął się od całkiem sporej ilości chleba bezglutenowego, żółtego sera, garści sałaty i pomidorka.
Czym byłby poranek bez mojej ukochanej kawy w ulubionym Starbucks`owym kubku?
Na obiad ugotowałam z mamą pomidorówkę z czerwoną soczewicą. Pyszne i bardzo sycące danie! (Aaaach, bo ja chyba nie wspomniałam, że odchudzamy się wspólnie z mamą? ).
Podwieczorek kusił mnie, odkąd tylko zobaczyłam go w jadłospisie. Prawdziwy BUDYŃ! Tak! Ten mój, oczywiście odchudzony, z połowy porcji i z połową cukru. A do tego mrożone leśne owoce.
Przyspieszamy rozmrażanie
Wybaczcie, wiem, że nie wygląda jak najpiękniejsze jedzenie świata, ale głód wygrał z rozsądkiem. Aby przyspieszyć rozmrażanie, wrzuciłam owoce do gorącego budyniu. Efekt wizualnie może nie powala, ale uwierzcie, że było pysznie!
Na wierzchu orzeszki włoskie
Przede mną jeszcze kolacja przy dobrym filmie. Dziś mam ochotę na thriller
Buziaki!
katy-waity
8 lutego 2015, 01:51uwielbiam kanapki z zoltym serem, pomidorem, salata, ja ostanio klade wedzony ser zolty, taki troche bardziej pikantny w smaku;)
MyNameIsAlice
8 lutego 2015, 09:29O tak, wędzony jest bardziej "konkretny" w smaku :-) Ja ostatnio odkryłam podsmażane tofu, z sosem sojowym, przepyszności! :D
katy-waity
8 lutego 2015, 01:50Komentarz został usunięty